AMATOR PIWA PREZENTUJE - PIWNY BLOG DAY 2.0
Moja podróż do Poznania rozpoczęła się w zasadzie tuż po wyjściu z pracy o 3 w nocy. Swoim prywatnym i osobistym autkiem udałem się z Częstochowy do Lublińca, by.... wsiąść do pociągu byle jakiego.... Tfu, przepraszam opóźnionego! Tak, tak, nasze kochane PKP InterCity było opóźnione o ponad pół godziny, przez co finalnie nieco spóźniłem się również na Blog Day. Nie muszę chyba dodawać, że w ‘warunkach pociągowych’ ciężko jest zasnąć, więc po dwugodzinnych zmaganiach dałem sobie spokój. Chociaż wydaję mi się, że na jakieś pół godzinki faktycznie przymkło mi się oko. Dobre i to.
Cała impreza wraz z przerwami na obiad miała miejsce w The Dubliner Pub w budynku Zamku Cesarskiego, całkiem blisko dworca Poznań Główny. Sam wystrój lokalu był nawet fajny i przytulny, wyraźnie stylizowany na klimaty irlandzkie.
Po krótkim przedstawieniu się wszystkich uczestników, swoją prelekcję na temat profesjonalnej degustacji piwa rozpoczął Michał Kopik – bardzo znany bloger (Piwny Garaż), certyfikowany sędzia PSPD, który już niejednokrotnie został zapraszany na różnego rodzaju piwne spotkania. To o czym mówił i pokazywał w formie prezentacji była mi po części znane, jednak dowiedziałem się też sporo nowych rzeczy, którymi nie będę was tutaj zanudzał.
Po nim na scenę wkroczył bodajże najbardziej znany obecnie bloger piwny – Tomasz Kopyra. Jego chyba nie muszę nikomu przedstawiać? Kopyr zaczął nawijać o vlogu, jako kolejnym etapie rozwoju bloga. Generalnie to wyjaśniał nam sprawy techniczne związane z samym vlogowaniem, sprzętem do tego potrzebnym oraz problemami napotykanymi np. na You Tube. Moim zdaniem, jeśli ktoś do tej pory nie był przekonany do tej formy blogowania, to i tak Kopyr go nie przekonał.
Po „Pogromy Mitów” organizatorzy zadbali o nasze żołądki. O pardon, cały czas dbali, serwując nam darmowego Pilsnera z kranu! No, ale przecież oprócz dużej ilości płynów, musieliśmy także zjeść coś w formie stałej. Obiad był naprawdę zacny i smaczny. Po prostu niebo w gębie :D
Po konsumpcji obiadu i kolejnym Pilsnerze rozpoczął się wykład Pawła Tkaczyka, na temat: recepta na dobry blog, czyli jak nie kisić się we własnym sosie. Dla mnie pan Paweł był całkowicie anonimową osobą, ale jak się w trakcie dowiedziałem, w środowisku jest to człowiek sukcesu, bardzo znany bloger, zajmujący się głównie tematyką marketingu, social media, itp. Jak głosił sam temat, mister Tkaczyk próbował nam wskazać właściwą drogę do tego, aby nasze blogi się wyróżniały, były rozpoznawalne, lepsze od innych, oryginalne, niepowtarzalne i w ogóle naj, naj. W sumie wykład był ciekawy, pełen dobrych korelacji z widzami, chwilami poważny, chwilami śmieszny. Summa summarum podobało mi się.
Ostatnim punktem pierwszego dnia był panel dyskusyjny odnośnie kondycji i perspektyw rozwoju blogosfery piwnej w Polsce, moderowany przez Bartka Napieraja z AleBrowaru. Dyskusja była dosyć żywiołowa, lecz nieco mało konstruktywna i w zasadzie udział w niej brali ciągle ci sami blogerzy, w liczbie mniej więcej 5-6 osób. Nie mniej jednak dobrze było być choćby i słuchaczem kilku ciekawych spostrzeżeń i opinii, dotyczących piwnej blogosfery.
Po dość szybkim wyczerpaniu się tematów i po zaliczeniu kolejnych kufli z Pilsnerem, około godzinie 19.15 całą grupą „teleportowaliśmy” się na after party do chyba najsłynniejszego baru w mieście – Setka Pub.
Dwanaście, czy trzynaście kranów, do tego spory wybór piw butelkowych z Polski i z za granicy robiło wrażenie. Co najfajniejsze, jako uczestnicy forum mieliśmy 2 złote zniżki na wszystkie piwa! :D Ja zamówiłem na początek Brackie Mastne z kija, jako że nigdy nie piłem tego wcześniej i byłem ciekawy jak to smakuje. Prawdopodobnie już niedługo dorwę w końcu wersję butelkową tego piwa i będzie recenzja na blogu. Następnie fundnąłem sobie Kejtera z browaru SzałPiw (także w niedługim czasie będzie opis na blogu), później był Primator Double z Czech oraz ponownie Kejter. Przez cały czas rzecz jasna trwały zażarte dyskusje (w przyjaznej atmosferze oczywiście) pomiędzy wszystkimi blogerami. Ja co chwila dosiadywałem się do kogoś innego, by zamienić parę zdań ze starymi znajomymi, lub też nowo co poznanymi osobami. I generalnie był to dla mnie najfajniejszy punkt całego pierwszego dnia eventu. Tuż po godzinie 23 jednak moje zmęczenie sięgnęło zenitu, więc kulturalnie udałem się do hostelu. Pewnie gdybym poprzedniej nocy spał chociaż kilka godzin, moja forma byłaby dużo lepsza.
Przyznam się bez bicia, że słowo hostel nie kojarzy mi się zbyt optymistycznie, odkąd obejrzałem słynny horror o takim właśnie tytule. Ale jakoś dałem radę ;>
Drugi dzień imprezy zaczął się z małym opóźnieniem, a ja zacząłem go (nie licząc śniadania w hostelu) zimniutkim złotym napojem wprost z Czeskiej Republiki :D
Pierwszym oficjalnym wystąpieniem raczył nas całkiem sympatyczny człowiek z Kompanii Piwowarskiej, którego jednak imienia i nazwiska nie zapamiętałem, gdyż był on niejako na zastępstwo nieobecnego Marcina Chmielarza. Ów człowiek udzielił nam wywiadu odnośnie technologii wprowadzonej w ubiegłym roku przez Kompanię Piwowarską, znanej jako Tyskie z Tanka. Mniej więcej znałem temat już wcześniej, ale i tak dowiedziałem sporo więcej na temat całego tego przedsięwzięcia, jak ono funkcjonuje, jaka jest technologia, itp.
Następnie do akcji wkroczył Maciej Chołdrych z firmy Piwoznawcy, którego miałem już okazję poznać w Warszawie, na piwnych warsztatach w ubiegłym roku. Cała zabawa rozpoczęła się od krótkiego wykładu na temat wad występujących w piwie, natomiast głównym punktem szkolenia była identyfikacji różnego typu zakażeń mogących wystąpić w piwie. Mieliśmy dwanaście próbek w plastikowych fiolkach do powąchania, a naszym zadaniem było opisanie każdej wady, czyli mówiąc wprost podanie czym pachnie dana próbka. Mi udało się odgadnąć 9 z 12 zapachów, jednak zwycięzca miał lepszego nosa i potrafił zidentyfikować aż 11 próbek! Otrzymał za to wielki szacunek wśród publiki oraz odpowiednią nagrodę od organizatorów.
Po tych wszystkich zmaganiach przyszedł czas, by coś przekąsić i napić się kolejnego Pilsnera. Natomiast po pysznym obiadku czekało nas nie lada wyzwanie – blind tasting, prowadzony przez kolejnego znanego człowieka w piwnym światku Rafała Kowalczyka, sędziego PSPD, właściciela firmy Browarzyciel. Zadanie polegało na odgadnięciu stylu oraz konkretnej marki piwa, na podstawie próbki w plastikowym kubeczku. Dodatkowo mieliśmy do wypełnienia arkusze stosowane przez sędziów PSPD w konkursach piwnych. Do odgadnięcia było 8 piw, a punktów do zdobycia 24. Ja jakimś cudem trafiłem 5 stylów, ale tylko jedną markę, za co otrzymałem w sumie 7 punktów. Naprawdę nie było łatwo, gdyż tylko trzy z ośmiu piw było z Polski, a ja jak wiadomo zajmuje się tylko polskimi piwami na blogu. Okazało się, że najlepsi zgarnęli 12 punktów i było tych osób aż cztery! Jako że przewidziane były tylko trzy nagrody dla zwycięzców, musiała się odbyć dogrywka. Forma dogrywki była prosta – kto w parach szybciej wypije Pilsnera z kufla, nalanego w czeski sposób, zwany mliko. Przegrani rywalizowali później między sobą, by wyłonić trzeciego zwycięzcę. Wszyscy trzej rzecz jasna otrzymali swoją wygraną w postaci jakiegoś rzadkiego i ekskluzywnego piwa. Cała ta dogrywka przyniosła kupę śmiechu i emocji samym startującym, a także widzom tego „pojedynku”.
Niestety to był już ostatni punkt naszego wspólnego spotkania i trzeba było powoli zbierać się do domu. Na szczęście okazało się, że pociągiem, którym wracam będzie podróżować aż pięciu innych blogerów, co niezmiernie mnie ucieszyło. Wszyscy zbunkrowaliśmy się w jednym przedziale, mimo że miejscówki mieliśmy gdzie indziej. Podróż na Śląsk była więc o wiele przyjemniejsza niż do stolicy Wielkopolski. Oczywiście przez 90 procent czasu były rozmowy na tematy około piwne, dużo śmiechu i opowieści dziwnych treści, a w międzyczasie wspólna degustacja nowego piwa z Browaru Piwoteka, o nieco egzotycznej nazwie Koko-Lobolo.
Całe te dwa dni uważam za bardzo udane i cenne z punku widzenia blogera i piwosza. Wykłady były w przeważającej części ciekawe i treściwe, zaproszeni goście kompetentni i wiarygodni, a jedzenie bardzo smaczne i urozmaicone. Poznałem tam sporo nowych osób, a z poznanymi już wcześniej blogerami odnowiłem znajomości. No, ale przede wszystkim wchłonąłem sporo cennych i ważnych dla mnie informacji.
Z tego miejsca więc pragnę serdecznie podziękować marce Pilsner Urquell za zorganizowanie tak wspaniałej i niezapomnianej imprezy, pracownikom The Dubliner Pub, wszystkim „wykładowcom” Blog Day 2.0, oraz naszej dzielnej i nieustraszonej „opiekunce” Marlenie, bez której nie byłoby tego wszystkiego.
Do zobaczenia za rok!!!
Piwu cześć!
Amator Piwa