Towarzystwo Obrony Zabytków Industrialnych
14.01.2006
Relacja z fabryki, trochę wspomnień z czasów prosperity i ruiny na zdjęciach. Z boku dopisane dużymi czerwonymi literami: "Tego już nie ma!". Towarzystwo Obrony Zabytków Industrialnych nie będzie tylko dokumentować zgliszcz. Zamierza krzyczeć wcześniej.
Marcin Doś założył TOZI rok temu. Działania: oprowadzanie turystów po hutach, kopalniach, elektrowniach, hałdach, osiedlach robotniczych, po krainie, którą nazywa "indutature", szlakiem robotów, a wycieczki - last minute. "Urodziłem się właśnie tu, nie mogę udawać, że nie nasiąkłem tym bez reszty. Za jakiś czas trudno będzie uwierzyć, że Śląsk i Zagłębie były kiedyś potężną maszyną, pracującą nieustannie przez dziesięciolecia, napędzaną głównie ludzką pracą" - pisze na stronie www.bedzinbeat.com. Tam znajduję relację z fabryki, której już nie ma. - Nie ma huty w Szopienicach, cynkowni na Wełnowcu, niszczeje wieża ciśnień w Zabrzu - wymienia Doś. - W Bytomiu rozebrano browar, w Zabrzu spalono młyn - dorzuca Małgorzata Tkacz-Janik, która w zeszłym roku w Bytomiu urządziła "Pogrzeb domu", happening przed zabytkową kamienicą, która obraca się w ruinę.
Wczoraj w Galerii Szyb Wilson w Katowicach spisali statut i postanowili zalegalizować nieformalne dotąd stowarzyszenie. Doś: - Żeby nie wyrzucano nas z urzędów, żeby starać się o fundusze unijne. Jest ekipa urzędników, my będziemy ekipą, która krzyczy.
Co zamierzają? Tkacz-Janik: - Dokumentować zagładę na zdjęciach, wystawach, w albumach. Pokazywać, co ginie. Organizować szkolne wycieczki po architekturze przemysłowej i konkursy fotograficzne, tworzyć mapki i podręczniki. Edukować dzieci z historii regionu, że to, co dorosłym kojarzy się ze znojem, jest piękne. Interweniować. Występować do wojewody o wpisywanie obiektów do rejestru zabytków. Rewitalizować. Ale nie tak jak kopalnię Kleofas, z której w Silesia City Center ocalała tylko kapliczka.
Doś chciałby założyć industrialną dzielnicę ze sklepami, mieszkaniami, pracą. Jako przykład, że nie trzeba burzyć, tylko adaptować. - Zagraniczne wycieczki, które oprowadzałem, nie chciały mi wierzyć, że to wszystko niszczeje.
Wczoraj w Galerii Szyb Wilson w Katowicach spisali statut i postanowili zalegalizować nieformalne dotąd stowarzyszenie. Doś: - Żeby nie wyrzucano nas z urzędów, żeby starać się o fundusze unijne. Jest ekipa urzędników, my będziemy ekipą, która krzyczy.
Co zamierzają? Tkacz-Janik: - Dokumentować zagładę na zdjęciach, wystawach, w albumach. Pokazywać, co ginie. Organizować szkolne wycieczki po architekturze przemysłowej i konkursy fotograficzne, tworzyć mapki i podręczniki. Edukować dzieci z historii regionu, że to, co dorosłym kojarzy się ze znojem, jest piękne. Interweniować. Występować do wojewody o wpisywanie obiektów do rejestru zabytków. Rewitalizować. Ale nie tak jak kopalnię Kleofas, z której w Silesia City Center ocalała tylko kapliczka.
Doś chciałby założyć industrialną dzielnicę ze sklepami, mieszkaniami, pracą. Jako przykład, że nie trzeba burzyć, tylko adaptować. - Zagraniczne wycieczki, które oprowadzałem, nie chciały mi wierzyć, że to wszystko niszczeje.
Gazeta Wyborcza
Małgorzata Goślińska