Aktualności

« poprzedni  |  powrót do listy  |  następny »

Szklanka pełna piany

19.09.2004

Rosjanie wolą piwo od wódki, Hiszpanie i Włosi też coraz częściej sięgają po kufel, za to Niemcy i Irlandczycy wybierają dziś wino. Świat stanął na głowie!
Wódka jest tak rosyjska, jak Kreml. Ale dziś Rosjanie od Stolicznej wolą piwo Stella. Spożycie złocistego trunku wzrosło w Rosji ponad dwukrotnie w ostatnich sześciu latach. I widać to dosłownie wszędzie. Billboardy piwa Złota Baryłka otaczają nawet gmach parlamentu. Do bizneslunchu dostaje się kufel piwa gratis. Nic dziwnego, że spożycie piwa jest o 14 procent wyższe niż wódki, narodowego trunku Rosji. Najlepszym dowodem na popularność złocistego napoju jest to, że na początku września rząd zakazał reklamowania go w telewizji w czasie najlepszej oglądalności po to, by ograniczyć nadmierne spożycie.
Skąd ta miłość Rosjan do kufla? Trzeba zacząć od kruczka w rosyjskim prawie, który określa piwo mianem napoju bezalkoholowego, czyli takiego, który w budce na ulicy może kupić nawet dziecko. Poza tym ogromnie poprawiła się też jakość tego trunku w porównaniu do czasów komunistycznych, kiedy można było kupić jedynie kilka krajowych gatunków z dużą domieszką wody. Mało tego, jest tanie - butelka kosztuje niespełna dolara.
Historia uczy, że młodzi nie podzielają alkoholowych gustów swoich rodziców. Stąd zwrot ku piwu. Pragną czegoś nowego, zadać więcej szyku - i europejskie browary spieszą, by młodym Rosjanom to umożliwić, a przy okazji podreperować własne budżety. Producenci piwa cierpią bowiem na spadku sprzedaży na bogatszych zachodnich rynkach, takich jak USA, Niemcy czy Wielka Brytania. Ta zmiana ról wydaje się logiczna - w miarę rozwoju gospodarki zmieniają się też gusty. Charakterystyczne, że piwo zdobywa popularność w Rosji, która aspiruje do klasy średniej, tymczasem bogatsze społeczeństwa szukają nowych trunków.
Podobną do rosyjskiej przemianę alkoholowych gustów na początku lat 90. przeszła Polska. Na rynek zaczęły wchodzić zachodnie koncerny, a na półkach pojawiły się różnorodne marki złocistego napoju. Polacy szybko porzucili mocne alkohole, zastępując je jasnym z pianką. O ile w 1993 roku statystyczny Polak wypijał rocznie zaledwie 33 litry piwa, o tyle w 2002 roku już 70,7 litra złocistego trunku. Dziś 74 litry. Konsumpcja piwa stale rosła. Dziś ten proces następuje w Rosji. - Na wykresach widać wyraźne związki między spożyciem piwa a wzrostem rosyjskiego produktu krajowego brutto - mówi z entuzjazmem Jeremy Blood z brytyjskiego browaru Scottish Newcastle, który wspólnie z duńskim Carlsbergiem kontroluje jedną z najlepszych rosyjskich marek Baltika. Potencjał rozwoju piwnego rynku jest w Rosji spory. Rocznie średnio na głowę mieszkańca przypada 51 litrów piwa, tymczasem w Europie Zachodniej - 62 litry. Nic dziwnego, że inwestorzy walą do Rosji drzwiami i oknami. Tylko w sierpniu Heineken dokupił kolejne dwa rosyjskie browary, a belgijski InBev - największy browar świata - przejął kontrolę nad rosyjskim SUN Brewing i stał się drugim co do wielkości producentem piwa na tym rynku.
Z ok. 20-proc. udziałem ustępuje tylko należącemu do Carlsberga Baltica Brewery Holding, który ma ponad 30 proc. rynku. To jednak dopiero początek. Podobnie było w Polsce. W ciągu kilku lat ponad 90 proc. polskiego rynku piwa podzieliły się zachodnie koncerny Heineken i Carlsberg wraz z południowoafrykańskim SABMiller.
Sęk w tym, że związek między wzrostem bogactwa a spożyciem piwa z czasem zaczyna słabnąć. Według badań Euromonitora dotyczących 20 najbogatszych krajów świata w dziewięciu - spożycie piwa spada, zaś w 11 rośnie znacznie wolniej niż na wschodzących rynkach. Od końca lat 80. w bogacącej się Irlandii ilość wypijanego alkoholu wzrosła o 50 proc., ale tradycyjny narodowy napój, czyli piwo, szybko wypada z łask. W zeszłym miesiącu Guinness doniósł o 6-proc. spadku popytu na swoje ciemne piwo na irlandzkim rynku. - Ludzie coraz więcej podróżują, coraz więcej eksperymentują - mówi rzeczniczka Guinnessa Jean Doyle.
Nawet w Niemczech, gdzie narodowa tożsamość nieodłącznie kojarzy się z kuflem piwa, amatorzy alkoholu zdradzają ten trunek.
- Piwo ma dziś problem wizerunkowy - wyjaśnia Birte Kleppien z Niemieckiej Federacji Producentów Piwa. - Młodzi ludzie po prostu nie chcą sięgać po trunek, który wybierali ich rodzice. Przeciętny Niemiec wypija dziś 117 litrów piwa rocznie, a jeszcze w 1991 roku było to 140 litrów. Wygląda na to, że w kraju piwnych ogródków i Oktoberfestu w tym roku nawet woda mineralna przewyższy sprzedaż piwa.

- Piwo to taki konserwatywny napój. Wolę dżin z tonikiem - mówi Ralf Muschalik, właściciel jednej z berlińskich agencji public relations.
Także w zachodniej Europie zmiany nie przebiegają tylko w jednym kierunku i wielkie browary nie muszą daleko szukać nowych rynków zbytu. Południowa Europa, gdzie do tej pory królowało wino, powoli zamienia gust z piwną północą.
Najlepszym odbiorcą niemieckich piw są dziś Włochy, a hiszpańskie nastolatki, umawiające się po zmierzchu na miejskich placach, zwykle pociągają piwo z jednej
litrowej butelki.
Tymczasem Brytyjczycy nagle zaczęli pić wino. W zeszłym roku jego sprzedaż w Wielkiej Brytanii skoczyła aż o 17 procent. Jednocześnie zaczęto zamykać tam puby - tradycyjne miejsce spotkań piwoszy. I to w tempie 20 na tydzień. - Wino jest postrzegane jako bardziej wyrafinowany trunek. Wprawdzie kosztuje więcej i mniej jest go do wypicia, ale stało się po prostu bardziej modne - wyjaśnia Rodolphe de Looz-Corswarem, sekretarz generalny Browarów Europy, brukselskiej organizacji branżowej.
Dlatego producenci coraz częściej swojej szansy szukają na odległych i nierozwiniętych jeszcze rynkach. - Zachodnia Europa to kiepskie miejsce dla browaru, jeśli chce się z tego rynku osiągać główne przychody - mówi Anthony Geard, analityk branży z londyńskiej firmy brokerskiej Investec. - Trzeba stąd uciekać.
Im dalej na wschód, tym lepiej. Spożycie piwa w Chinach wzrosło dwukrotnie w ciągu ostatnich 10 lat, ale na jednego piwosza rocznie przypada tam zaledwie 20 litrów tego napoju. Choć w bogatszych regionach nadmorskich spożycie to jest na pewno większe, to i tak Państwo Środka dopiero czeka na odkrycie. Najwięksi gracze na tym rynku - od Anheuser-Busch po SABMiller - powoli przejmują lokalne browary. W sierpniu Carlsberg założył swoją pierwszą spółkę joint-venture w Tybecie. Kiedy ma się w perspektywie tak olbrzymi rynek spragniony dobrego piwa, żaden szczyt nie wydaje się za wysoki.
Współpraca: Anna Kuchment, Moskwa; John Sparks, Nowy Jork; Stefan Theil, Berlin; Elżbieta Glapiak, Warszawa




Newsweek

William Underhill