Aktualności

« poprzedni  |  powrót do listy  |  następny »

Szczepaniak:on ukradł. Piechowski:on zazdrości

24.10.2008
Szczepaniak:on ukradł. Piechowski:on zazdrości Szczepaniak:on ukradł. Piechowski:on zazdrości

Trzy tysiące butelek piwa skradziono z miłosławskiego browaru Fortuna. Przynajmniej tak twierdzi prezes browaru, który o zuchwałą kradzież oskarża… wiceprezesa Fortuny.

Piwo z miłosławskiego browaru „zniknęło” w biały dzień w ubiegły piątek we wczesnych godzinach popołudniowych. Miejscowa policja o kradzieży została powiadomiona niemal natychmiast. Funkcjonariuszy zaalarmował Waldemar Szczepaniak, prezes zarządu browaru. Jakie było jednak zdziwienie mundurowych, gdy o kradzież trzech tysięcy butelek piwa i jednej beczki złocistego trunku prezes oskarżył... wiceprezesa browaru, Dariusza Piechowskiego.
– Zgodnie z procedurą zwróciliśmy się do kilku komend o zablokowanie dróg – mówi Krzysztof Szcześniak, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji we Wrześni. – Wiedzieliśmy, że piwo jest wiezione w pobliże Krakowa (gdzie mieszka Piechowski – przyp. red.).
O założenie odpowiednich blokad zwrócono się do komend w Jarocinie i Gostyniu. K. Szcześniak nie wie jednak, czy takowe zostały rzeczywiście założone.
– Nie odpowiem panu, czy były blokady. Nie wiem, czy rzeczywiście jest pan tym, za kogo się podaje – usłyszeliśmy od Aleksandra Szczepańskiego, rzecznika prasowego KPP w Jarocinie. – To są informacje tajne (ostatecznie kazano nam pytania przesłać drogą elektroniczną, ale odpowiedzi do czasu zamknięcia numeru nie otrzymaliśmy).
– Zapewniam pana, że żadnych blokad na drogach nie było. To są jakieś wymysły – stwierdził D. Piechowski, który wyjaśniał nam, że piwa wcale nie ukradł. – Jeżeli zawiezienie piwa do kluczowego kontrahenta jest dla kogoś kradzieżą, to można mnie oskarżyć o kradzież – ironizował.
– Zabranie z magazynu i wywiezienie asortymentu firmy bez wuzetki jest przywłaszczeniem mienia firmy – mówi W. Szczepaniak. – Jest to ewidentne działanie na szkodę spółki i wspólników.
D. Piechowski twierdzi, że nie mógł otrzymać wuzetki, bo jej wystawienia zabronił pracownikom browaru sam prezes.
– Wcześniej kazał jeszcze rozładować samochód, którym miałem zawieź piwo do klienta. Tak też zrobiono. Zdecydowałem jednak, że ten towar zawiozę, i zawiozłem – tłumaczy D. Piechowski. – Poinformowałem Urząd Celny w Gnieźnie i ruszyłem w drogę. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem.
Współpraca pomiędzy dwoma panami nie układa się od początku (czego sami nie kryją). Dotychczas ich spory nie wychodziły jednak na zewnątrz. Teraz stało się inaczej.
– Nie wydałem zgody na wywóz tego piwa, ponieważ kontrahent nie wywiązywał się z płatności – uzasadnia swoją decyzję W. Szczepaniak.
– Ten pan zwyczajnie mi zazdrości – stwierdza bez ogródek Piechowski.
– Czego? – dopytujemy.
– Tego, że potrafię znaleźć dobrego kontrahenta i sprzedać mu nasze produkty po wyższych cenach. Pan Szczepaniak nie potrafi wynegocjować takich cen. I w tym jest problem.
W. Szczepaniak odbija piłeczkę i twierdzi, że nie kto inny, jak właśnie on wynegocjował lepszą ceną z krakowskim kontrahentem na produkty Fortuny.
– Pan Piechowski wynegocjował dużo niższą cenę – mówi. – Gdy wynegocjowałem wyższą, domagał się, aby była stosowana cena wynegocjowana przez niego. To kuriozum.
– Pan Waldemar czuje się i zachowuje w zakładzie jak Bóg, a wcale nim nie jest – kontynuuje D. Piechowski. – Zapomina, że w browarze mam takie same uprawnienia, co on. W ogóle nie ma doświadczenia w zarządzaniu firmą. Powtarzam – miałem prawo zawieźć to piwo, a osoba, która twierdzi, że jest inaczej, jest nienormalna. Działa na szkodę firmy.
– Postępowanie w sprawie kradzieży zostało umorzone – informuje K. Szcześniak. – Ustaliliśmy, że obaj panowie mogą rozporządzać towarem. Nie dopatrzyliśmy się znamion kradzieży.
– Do czasu, aż nie otrzymam oficjalnego pisma w tej sprawie, nie chcę komentować decyzji policji – tłumaczy W. Szczepaniak.
Tymczasem D. Piechowski już zapowiada, że w najbliższy poniedziałek może być powtórka z piątku. Jak nam zdradził, zamierza ponownie zawieźć piwo kontrahentowi.
– Jeżeli i tym razem zrobi to bez odpowiednich dokumentów, kolejny raz zawiadomię policję – mówi Szczepaniak. Niewątpliwie na całym zamieszaniu ucierpi wizerunek samego browaru. Co do tego (i tylko tego) wśród prezesów panuje zgoda. – Od członka zarządu wymaga się szczególnej postawy – argumentuje prezes. Zajmowane stanowisko nie upoważnia do zaboru cudzego mienia.
– Proszę o tej sprawie napisać w formie żartu – apeluje D. Piechowski. – Mam nadzieję, że był to tylko incydent, a nie jakiś problem. Mam nadzieję, że taka historia już się jednak nie powtórzy.
O całym zamieszaniu w browarze powiadomieni są wspólnicy. Pomysłu, jak rozwiązać problem, nie ma. Szczepaniak twierdzi, że sprawa zakończy się źle dla Piechowskiego. Ten z kolei, że dla Szczepaniaka. Koło się zamyka... Dodajmy, że obaj panowie rozważają skierowanie przeciwko sobie sprawy do sądu...

KUL Wiadomości Wrzesińskie