Aktualności

« poprzedni  |  powrót do listy  |  następny »

Światowy kryzys uderzył w zbieraczy puszek po piwie

26.01.2009

Suwałki. Ceny poszły w dół. Coraz mniej osób odwiedza punkty skupu złomu. Twierdzą, że się nie opłaca.

Jeszcze jesienią najbardziej pracowici, którzy od świtu przeszukiwali osiedlowe śmietniki, mogli dziennie zarobić nawet do 50 zł. Obecnie muszą zadowolić się kwotą trzykrotnie niższą. 

- Kiedyś ustawiały się kolejki. Teraz jest pusto. Zostali w "branży” tylko najwytrwalsi - mówi Michał Zackiewicz ze skupu surowców wtórnych przy ul. Wigierskiej.

Naprawdę winny kryzys
Zbieranie puszek w śmietnikach nie cieszy się specjalnym uznaniem, ale z widokiem ciągnących wózki szperaczy wszyscy są oswojeni od wielu lat. Trudnią się tym nie tylko zdeklarowani pijacy, którzy potrzebują gotówki na najtańsze wino.

- Oni, rzeczywiście, przeważają - nie zaprzecza Zackiewicz. - Nie brakuje jednak ludzi, którym brakuje pieniędzy na życie. W nich ta obniżka cen uderzyła najbardziej.

Aluminiowy złom eksportowany był za granicę. Do głównych odbiorców należał producent samochodów marki "Audi”. Puste puszki po piwie zamieniały się w karoserie aut.

Kryzys uderzył w rynek motoryzacyjny, więc zamówienia na złom gwałtownie spadły. Bezzwłocznie ceny skupu poszły w dół.

Chyba nie ma sensu
Pan Wacław jest rencistą i co miesiąc dostaje około 500 zł. Od paru lat zbierał puszki po piwie. Jego "rewir” to śmietniki przy ulicach Kowalskiego i Pułaskiego.

- Z przyzwyczajenia jeszcze chodzę, ale to chyba nie ma sensu. Do niedawna każdy starał się wstać jak najwcześniej, żeby wyprzedzić konkurencję - opowiada. - A teraz po weekendzie o puszki można się niemal potykać.

Ireneusz Sewastianowicz, GazetaWspółczesna.pl