Standard brudu
05.07.2004
W toaletach kazimierskich knajp, które odwiedziliśmy, wieczorami było wręcz obrzydliwie.Gdzie w Krakowie leje się najwięcej piwa? Piwo w Krakowie pije się na Kazimierzu, ze szczególnym uwzględnieniem placu Nowego, zwanego "Żydem". Piją je wszyscy - studenci, turyści, obcokrajowcy mieszkający w Polsce, ojcowie i matki rodzin, ich nieco podrośnięte potomstwo, narzeczeni i rozwodnicy oraz ludzie zaawansowani w latach. Piją, a następnie mają poczucie, że czas udać się w ustronne miejsce. Bo - jak powszechnie wiadomo - naturalną konsekwencją wzmożonego spożycia złocistego trunku staje się konieczność skorzystania z toalety.
Na Kazimierzu piją udomowieni amatorzy piwa. Na Kazimierzu nie piją turyści zachodni, którzy Polskę odwiedzają na czas krótki i spodziewają się zastać tu standardy znane im z miejsc, z których przybywają - i jeśli tak będzie, to skłonni byliby zostawić trochę pieniędzy.
Godzina 15 na placu Nowym, wtorek. Dzień "niepubowy", czas też jeszcze nie ten. W lokalach niewielu gości, spokojnie piją kawę, czytają, przedłużając lunch, lub odpoczywając po pracy. Senni barmani rozmawiają ze znajomymi, kontrolują stan ogólny, czytają książki, przyjmują kolejne kegi z piwem oraz inne, niezbędne towary. Co jakiś czas widać właścicieli, pańskim okiem tuczących swe oczekujące na klientów miejsca. Czas płynie nieśpiesznie, za oknami siąpi deszcz.
Pytanie o możliwość obejrzenia toalet wywołuje zdumienie. (Bo to bez mała tak, jakby ktoś zadał uprzejme pytanie - czy mogę obejrzeć Pańskie skarpety?). Senna atmosfera zostaje zburzona, lecz nie ma sprzeciwów. Odbywa się krótki, jasno ukierunkowany, rekonesans: Kraina Szeptów, Królicze Oczy, Les Colours, Warsztat, Mleczarnia, Alchemia, Baraka, Propaganda, La Habana.
Barmani w Krainie Szeptów są bardzo życzliwi, choć dziwi ich zainteresowanie tym wstydliwym miejscem.
- Toalety nie mogą być płatne, bo klienci by z nich nie korzystali, chociaż to nie jest znowu taki zły pomysł. Oczywiście, że jest czysto. Taak, sprzątamy (tu widzę wielkie oczy barmanów). Nikt się nie skarżył na ich stan. Nigdy.
Kraina Szeptów ma dwie toalety - istniejącą od początku dolną, oraz górną, w części lokalu powstałej z pubu Na Pięterku. Na dole kafelki, łukowaty, metalowy stelaż na papier toaletowy, mało miejsca, ale jest tu dosyć przyjemnie. W przeciwieństwie do górnego przybytku, wyłożonego na ścianach drewnopodobną okleiną, i umajonego kłębami papieru toaletowego, leżącymi na podłodze. Walor aromatyczny jest wypadkową mozolnych zmagań osoby uzbrojonej w odświeżacz powietrza z efektem niedomycia całości. Nikt się nie przylepi, ale zachwycony też nie wyjdzie.
Turysta finansowo atrakcyjny dla miejscowych restauratorów i pubowników, przybyły do Krakowa z innych standardów czystości, wejdzie do takiego miejsca - ale opuści je bardzo szybko i nigdy już tu nie wróci.
Plac Nowy: Królicze Oczy. Urocza barmanka, bardzo życzliwa, choć również zdziwiona:
- Można obejrzeć. Gdzie jest? - Na lewo. Kto sprząta? Barmani, może w innych pubach są sprzątaczki, ale raczej nie sądzę, bo barmani są tańsi. Jak często? Rano, wieczorem i kiedy jest potrzeba. Czy ktoś się żalił? - Nigdy.
A tymczasem ma się do czynienia z powtórką: nieprzyjemna woń zwalczana odświeżaczem, choć na pierwszy rzut oka toaleta wydaje się czysta, nie licząc - oczywiście - kamienia odkładającego się w umywalce oraz ciągu drobnych odpadków wzdłuż ścian. Lecz takie spostrzeżenia wymagają nieco więcej uwagi i całkowitej trzeźwości - a nie są to z reguły narzędzia, w które uzbrojeni są klienci.
Warsztat. Ani jednego gościa, ogólna czystość przełożona na stan toalety, w której jednak przydałaby się klimatyzacja. Wnętrze specyficzne, wyposażone w autentyczną, działającą pompę. W zeszłym roku dwójka zalkoholizowanych młodych ludzi płci obojga zdołała pobrać opłatę w wysokości 2 złotych od osoby za korzystanie z warsztatowego wc. Obsługa szybko spacyfikowała uprawiających ten niezgodny z polityką lokalu proceder.
Amerykanin, zrażony pozornym błyskiem toalet kazimierskich, pójdzie do McDonalds'a. Zna to miejsce, i wie, że niezależnie od szerokości geograficznej sprząta się tam co godzinę.
Przychodzi czas na lokale kultowe (teraz lub niegdyś) - Alchemia, Kolory, Singer, Mleczarnia. Najbardziej popularna Alchemia dzielnie walczy z brakiem higieny - niestety, jej próby są mało skuteczne. Chmura rozpylonych w powietrzu środków zapachowych dusi w nieklimatyzowanych pomieszczeniach.
Mleczarnia posiada jedną toaletę, co wobec ilości jej użytkowników jest działaniem przede wszystkim kolejkogennym, lecz niesprzyjającym utrzymaniu higieny. Kabina wyposażona jest w osobliwie działające lustro weneckie (nawet przy bardzo słabym świetle zapalonym wewnątrz lustro staje się przydymioną szybą, przez którą widać wszystko, i nieodzownie zaczyna wymagać zasłony) oraz w papier toaletowy ustawiony na szafce. Wobec ilości użytkowników toalety barmani, jeśli w istocie jej uporządkowanie jest ich zasadniczą troską, toczą syzyfowe zmagania z brudem.
Kolory sytuują się w grupie pubów najbardziej dbałych o czystość, i choć wnętrze nie jest najciekawsze, to - jako jedyne - jest przystosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych. Mimo większej niż w pozostałych miejscach czystości, skutki niedokładnego mycia wyzierają z kątów.
Singer zaś sprawia wrażenie znacznie lepsze niż we wcześniejszym okresie: więcej wykafelkowanych kabin, po dotychczas jednym odrapanym pomieszczeniu, zakrawa wręcz na rewolucję. Niestety, "akcja rozpylacz zapachu" trwa i tutaj.
A jeśli Amerykanin będzie chciał zaznać polskich klimatów połączonych ze światowym standardem - to odwiedzi kawiarnię Europejską bądź Noworola na Rynku Głównym. Nie dlatego, że razi go wystrój Alchemii czy Singera, a woli czerwone plusze - lecz z tego powodu, że tam panuje obsesyjna wręcz czystość.
Ulica Podbrzezie. Propaganda epatuje niebywałym odorem - lecz, prawdopodobnie, ze względu na swój klimat i związaną z tym grupę stałych klientów, może sobie na taki walor pozwolić. Podobny efekt węchowy staje się udziałem gościa w sąsiadującej z nią La Habanie. Jest to zadziwiające w zestawieniu z wyjaśnieniami pracującego tam młodzieńca.
- Myjemy toalety dwa razy dziennie, przed wyjściem i po przyjściu do pracy. Pomieszczenie całą noc jest wietrzone i suszone (wnętrze nie ma okna ani żadnej formy klimatyzacji, więc być może wietrzenie polega na pozostawieniu na noc otwartych drzwi). Do mycia używamy środków chemicznych, a w ciągu dnia wielokrotnie odbywa się sprzątanie doraźne - zbieranie porzuconego na podłodze papieru, wycieranie moczu - bo klienci nie zważają często na miejsce, gdzie ustawiona jest muszla klozetowa...
Efekt rzeczywisty to potworny smród i zaduch, przy niezbyt wielkiej czystości.
Polski klient kupuje średnio w trakcie wieczoru 2-3 piwa. Klient zachodni, na wakacjach, nabywa kilka drinków plus piwa. Daje to wielokrotnie większy wpływ do kasy. Czysty zysk z obrotu.
Toaleta Ósmego Dnia Tygodnia wydaje się, podobnie jak Baraka z placu Nowego, najlepiej zaprojektowana. Czy też - zaprojektowana w ogóle. Białe kafelki, ciekawa w kształcie umywalka, trójdzielne lustro - które, niestety, mimo niesionej w swoim kształcie obietnicy - nie daje możliwości obejrzenia się z tyłu. Do tego wszystkiego dodany obrzydliwy plastykowy kosz na papierowe ręczniki i przypominający swym dźwiękiem nalot bombowy, niezbyt skuteczny klimatyzator. Mimo wszystko jest tam raczej czysto.
Podobnie jak we wcześniej wspomnianej Barace - projekt: granatowo-czerwone drobne kafelki, chromowany metal, światło w kabinach na fotokomórkę. Raczej czysto, a w każdym razie nie widać efektów niedoczyszczenia pamiętających jeszcze poprzednie ekipy barmańskie.
Wszyscy barmani są zadowoleni ze swej dbałości o toalety. Nie ma powodu, by im nie wierzyć - najprawdopodobniej żaden z gości nie żalił się, na to, co zobaczył. Żaden z tych, którzy w kazimierskich pubach zdecydowali się spędzić wieczór. Natomiast problemem pozostają ci, którzy wyszli nic - lub niewiele - kupiwszy. Tymczasem wszędzie było brudno - a wieczorami robi się w większości tych miejsc obrzydliwie.
Cesarz Wespazjan wsławił się powiedzeniem, że pieniądze nie śmierdzą. Jeśli symboliczna opłata za toaletę miałaby sprawić, że standard ulegnie poprawie - to należy ją zapłacić. Bądź też podnieść pensje barmanom, by rzetelniej wypełniali obowiązki. Gdy toaleta będzie wysprzątana, wzrośnie wpływ z lokalu. I wtedy biznes toaletowo-pubowy stanie się naprawdę czysty. Lecz na razie panuje myślenie zbieżne ze zdaniem oponetów Sławoja-Składkowskiego, który zakładał z pasją toalety - bo po cóż nam higiena w miejscach, o których nie godzi się mówić?
Godzina 15 na placu Nowym, wtorek. Dzień "niepubowy", czas też jeszcze nie ten. W lokalach niewielu gości, spokojnie piją kawę, czytają, przedłużając lunch, lub odpoczywając po pracy. Senni barmani rozmawiają ze znajomymi, kontrolują stan ogólny, czytają książki, przyjmują kolejne kegi z piwem oraz inne, niezbędne towary. Co jakiś czas widać właścicieli, pańskim okiem tuczących swe oczekujące na klientów miejsca. Czas płynie nieśpiesznie, za oknami siąpi deszcz.
Pytanie o możliwość obejrzenia toalet wywołuje zdumienie. (Bo to bez mała tak, jakby ktoś zadał uprzejme pytanie - czy mogę obejrzeć Pańskie skarpety?). Senna atmosfera zostaje zburzona, lecz nie ma sprzeciwów. Odbywa się krótki, jasno ukierunkowany, rekonesans: Kraina Szeptów, Królicze Oczy, Les Colours, Warsztat, Mleczarnia, Alchemia, Baraka, Propaganda, La Habana.
Barmani w Krainie Szeptów są bardzo życzliwi, choć dziwi ich zainteresowanie tym wstydliwym miejscem.
- Toalety nie mogą być płatne, bo klienci by z nich nie korzystali, chociaż to nie jest znowu taki zły pomysł. Oczywiście, że jest czysto. Taak, sprzątamy (tu widzę wielkie oczy barmanów). Nikt się nie skarżył na ich stan. Nigdy.
Kraina Szeptów ma dwie toalety - istniejącą od początku dolną, oraz górną, w części lokalu powstałej z pubu Na Pięterku. Na dole kafelki, łukowaty, metalowy stelaż na papier toaletowy, mało miejsca, ale jest tu dosyć przyjemnie. W przeciwieństwie do górnego przybytku, wyłożonego na ścianach drewnopodobną okleiną, i umajonego kłębami papieru toaletowego, leżącymi na podłodze. Walor aromatyczny jest wypadkową mozolnych zmagań osoby uzbrojonej w odświeżacz powietrza z efektem niedomycia całości. Nikt się nie przylepi, ale zachwycony też nie wyjdzie.
Turysta finansowo atrakcyjny dla miejscowych restauratorów i pubowników, przybyły do Krakowa z innych standardów czystości, wejdzie do takiego miejsca - ale opuści je bardzo szybko i nigdy już tu nie wróci.
Plac Nowy: Królicze Oczy. Urocza barmanka, bardzo życzliwa, choć również zdziwiona:
- Można obejrzeć. Gdzie jest? - Na lewo. Kto sprząta? Barmani, może w innych pubach są sprzątaczki, ale raczej nie sądzę, bo barmani są tańsi. Jak często? Rano, wieczorem i kiedy jest potrzeba. Czy ktoś się żalił? - Nigdy.
A tymczasem ma się do czynienia z powtórką: nieprzyjemna woń zwalczana odświeżaczem, choć na pierwszy rzut oka toaleta wydaje się czysta, nie licząc - oczywiście - kamienia odkładającego się w umywalce oraz ciągu drobnych odpadków wzdłuż ścian. Lecz takie spostrzeżenia wymagają nieco więcej uwagi i całkowitej trzeźwości - a nie są to z reguły narzędzia, w które uzbrojeni są klienci.
Warsztat. Ani jednego gościa, ogólna czystość przełożona na stan toalety, w której jednak przydałaby się klimatyzacja. Wnętrze specyficzne, wyposażone w autentyczną, działającą pompę. W zeszłym roku dwójka zalkoholizowanych młodych ludzi płci obojga zdołała pobrać opłatę w wysokości 2 złotych od osoby za korzystanie z warsztatowego wc. Obsługa szybko spacyfikowała uprawiających ten niezgodny z polityką lokalu proceder.
Amerykanin, zrażony pozornym błyskiem toalet kazimierskich, pójdzie do McDonalds'a. Zna to miejsce, i wie, że niezależnie od szerokości geograficznej sprząta się tam co godzinę.
Przychodzi czas na lokale kultowe (teraz lub niegdyś) - Alchemia, Kolory, Singer, Mleczarnia. Najbardziej popularna Alchemia dzielnie walczy z brakiem higieny - niestety, jej próby są mało skuteczne. Chmura rozpylonych w powietrzu środków zapachowych dusi w nieklimatyzowanych pomieszczeniach.
Mleczarnia posiada jedną toaletę, co wobec ilości jej użytkowników jest działaniem przede wszystkim kolejkogennym, lecz niesprzyjającym utrzymaniu higieny. Kabina wyposażona jest w osobliwie działające lustro weneckie (nawet przy bardzo słabym świetle zapalonym wewnątrz lustro staje się przydymioną szybą, przez którą widać wszystko, i nieodzownie zaczyna wymagać zasłony) oraz w papier toaletowy ustawiony na szafce. Wobec ilości użytkowników toalety barmani, jeśli w istocie jej uporządkowanie jest ich zasadniczą troską, toczą syzyfowe zmagania z brudem.
Kolory sytuują się w grupie pubów najbardziej dbałych o czystość, i choć wnętrze nie jest najciekawsze, to - jako jedyne - jest przystosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych. Mimo większej niż w pozostałych miejscach czystości, skutki niedokładnego mycia wyzierają z kątów.
Singer zaś sprawia wrażenie znacznie lepsze niż we wcześniejszym okresie: więcej wykafelkowanych kabin, po dotychczas jednym odrapanym pomieszczeniu, zakrawa wręcz na rewolucję. Niestety, "akcja rozpylacz zapachu" trwa i tutaj.
A jeśli Amerykanin będzie chciał zaznać polskich klimatów połączonych ze światowym standardem - to odwiedzi kawiarnię Europejską bądź Noworola na Rynku Głównym. Nie dlatego, że razi go wystrój Alchemii czy Singera, a woli czerwone plusze - lecz z tego powodu, że tam panuje obsesyjna wręcz czystość.
Ulica Podbrzezie. Propaganda epatuje niebywałym odorem - lecz, prawdopodobnie, ze względu na swój klimat i związaną z tym grupę stałych klientów, może sobie na taki walor pozwolić. Podobny efekt węchowy staje się udziałem gościa w sąsiadującej z nią La Habanie. Jest to zadziwiające w zestawieniu z wyjaśnieniami pracującego tam młodzieńca.
- Myjemy toalety dwa razy dziennie, przed wyjściem i po przyjściu do pracy. Pomieszczenie całą noc jest wietrzone i suszone (wnętrze nie ma okna ani żadnej formy klimatyzacji, więc być może wietrzenie polega na pozostawieniu na noc otwartych drzwi). Do mycia używamy środków chemicznych, a w ciągu dnia wielokrotnie odbywa się sprzątanie doraźne - zbieranie porzuconego na podłodze papieru, wycieranie moczu - bo klienci nie zważają często na miejsce, gdzie ustawiona jest muszla klozetowa...
Efekt rzeczywisty to potworny smród i zaduch, przy niezbyt wielkiej czystości.
Polski klient kupuje średnio w trakcie wieczoru 2-3 piwa. Klient zachodni, na wakacjach, nabywa kilka drinków plus piwa. Daje to wielokrotnie większy wpływ do kasy. Czysty zysk z obrotu.
Toaleta Ósmego Dnia Tygodnia wydaje się, podobnie jak Baraka z placu Nowego, najlepiej zaprojektowana. Czy też - zaprojektowana w ogóle. Białe kafelki, ciekawa w kształcie umywalka, trójdzielne lustro - które, niestety, mimo niesionej w swoim kształcie obietnicy - nie daje możliwości obejrzenia się z tyłu. Do tego wszystkiego dodany obrzydliwy plastykowy kosz na papierowe ręczniki i przypominający swym dźwiękiem nalot bombowy, niezbyt skuteczny klimatyzator. Mimo wszystko jest tam raczej czysto.
Podobnie jak we wcześniej wspomnianej Barace - projekt: granatowo-czerwone drobne kafelki, chromowany metal, światło w kabinach na fotokomórkę. Raczej czysto, a w każdym razie nie widać efektów niedoczyszczenia pamiętających jeszcze poprzednie ekipy barmańskie.
Wszyscy barmani są zadowoleni ze swej dbałości o toalety. Nie ma powodu, by im nie wierzyć - najprawdopodobniej żaden z gości nie żalił się, na to, co zobaczył. Żaden z tych, którzy w kazimierskich pubach zdecydowali się spędzić wieczór. Natomiast problemem pozostają ci, którzy wyszli nic - lub niewiele - kupiwszy. Tymczasem wszędzie było brudno - a wieczorami robi się w większości tych miejsc obrzydliwie.
Cesarz Wespazjan wsławił się powiedzeniem, że pieniądze nie śmierdzą. Jeśli symboliczna opłata za toaletę miałaby sprawić, że standard ulegnie poprawie - to należy ją zapłacić. Bądź też podnieść pensje barmanom, by rzetelniej wypełniali obowiązki. Gdy toaleta będzie wysprzątana, wzrośnie wpływ z lokalu. I wtedy biznes toaletowo-pubowy stanie się naprawdę czysty. Lecz na razie panuje myślenie zbieżne ze zdaniem oponetów Sławoja-Składkowskiego, który zakładał z pasją toalety - bo po cóż nam higiena w miejscach, o których nie godzi się mówić?
Dziennik Polski
MARTA ŚMIETANA