SZCZECIN OD KUCHNI. Bosman Browar Szczecin
04.06.2005
- Śmiem twierdzić, że to najładniejsza warzelnia w Polsce - mówił Władysław Szaniawski, prezes Bosmana oprowadzając wycieczkę po browarze.
20 wybrańców zwiedziło wczoraj niedostępny na co dzień dla ludzi z zewnątrz szczeciński browar.
- Macie państwo wyjątkową okazję, zwykle nie zgadzam się na wprowadzanie wycieczek, bo browar nie jest do tego przystosowany - przywitał gości Władysław Szaniawski, prezes Bosmana. - Obowiązują nas ostre rygory sanitarne. To, co państwo zobaczycie, widziało naprawdę bardzo niewiele osób.
Wycieczkę zaczęliśmy od ubrania naszych gości w specjalnie na tę okazję przygotowane białe fartuchy opatrzone logo "Gazety" i Bosmana (uczestnicy mogli je zabrać na pamiątkę). Potem przeszliśmy do starej warzelni. Błysk miedzianych warek na wszystkich zrobił wrażenie. - Śmiem twierdzić, że to najładniejsza warzelnia w Polsce - mówił Szaniawski.
Tu, przy stanowiskach piwowarów dowiedzieliśmy się, jak powstaje piwo. Wielu było zaskoczonych, że piwowarzy nie mieszają niczego ręcznie, nie dosypują słodu czy chmielu, nie dolewają wody - tylko siedzą wpatrzeni w monitory, sterując procesem produkcji.
Na nowej warzelni nie było takiego, który by nie zajrzał do otwartej warki czy kadzi. Jedyna uciążliwość to hałas i wysoka temperatura. Wycieczka z ulgą przyjęła informację o przejściu do części zimnej. Stanęliśmy pod tankofermentorami. Nad naszymi głowami były ogromne pojemniki wypełnione 2 300 hl piwa. Przechodząc koło taśmy puszkowej, ktoś rzucił: - Coraz bliżej piwa! W puszki lano okocim palone, w butelki carlsberga. Wrażenie robiła szybkość, z jaką wszystko się działo. 50 tys. butelek na godz. - wyświetlał monitor sprawdzający czystość butelek.
Następna wyprawa "Szczecin od kuchni" - za dwa tygodnie.
- Macie państwo wyjątkową okazję, zwykle nie zgadzam się na wprowadzanie wycieczek, bo browar nie jest do tego przystosowany - przywitał gości Władysław Szaniawski, prezes Bosmana. - Obowiązują nas ostre rygory sanitarne. To, co państwo zobaczycie, widziało naprawdę bardzo niewiele osób.
Wycieczkę zaczęliśmy od ubrania naszych gości w specjalnie na tę okazję przygotowane białe fartuchy opatrzone logo "Gazety" i Bosmana (uczestnicy mogli je zabrać na pamiątkę). Potem przeszliśmy do starej warzelni. Błysk miedzianych warek na wszystkich zrobił wrażenie. - Śmiem twierdzić, że to najładniejsza warzelnia w Polsce - mówił Szaniawski.
Tu, przy stanowiskach piwowarów dowiedzieliśmy się, jak powstaje piwo. Wielu było zaskoczonych, że piwowarzy nie mieszają niczego ręcznie, nie dosypują słodu czy chmielu, nie dolewają wody - tylko siedzą wpatrzeni w monitory, sterując procesem produkcji.
Na nowej warzelni nie było takiego, który by nie zajrzał do otwartej warki czy kadzi. Jedyna uciążliwość to hałas i wysoka temperatura. Wycieczka z ulgą przyjęła informację o przejściu do części zimnej. Stanęliśmy pod tankofermentorami. Nad naszymi głowami były ogromne pojemniki wypełnione 2 300 hl piwa. Przechodząc koło taśmy puszkowej, ktoś rzucił: - Coraz bliżej piwa! W puszki lano okocim palone, w butelki carlsberga. Wrażenie robiła szybkość, z jaką wszystko się działo. 50 tys. butelek na godz. - wyświetlał monitor sprawdzający czystość butelek.
Następna wyprawa "Szczecin od kuchni" - za dwa tygodnie.
Gazeta Wyborcza
Mariusz Rabenda