Próby ratowania bydgoskich browarów
Przypomnijmy, w zeszłym tygodniu związkowcy spotkali się z zarządem Grupy Żywiec, która jest właścicielem Kujawiaka. Próbowali wymóc wycofanie decyzji o zamknięciu bydgoskiego zakładu i podjęcie działań zmierzających do wyłonienia inwestora. Niestety, właściciel zdania nie zmienił - sprzeda browar, zwolni pracowników, wręczy im odprawy i wywiezie maszyny.
Jednak Ryszard Borucki, szef Solidarności w Kujawiaku liczy, że zakład będzie nadal produkował piwo. - Byliśmy w tej sprawie u prezydenta Bydgoszczy i wicewojewody, rozmawialiśmy z posłami. Oczekujemy współpracy w poszukiwaniu biznesmena, który kupi nieruchomość i od nowa uruchomi browar. Można tam stworzyć spółkę pracowniczą, zainwestować pieniądze z odpraw.
Leszek Walczak, przewodniczący Zarządu Regionu NSZZ Solidarność w Bydgoszczy komentuje, że zarząd Grupy Żywiec nie dał związkowcom czasu na rozmowy z potencjalnymi inwestorami, nie konsultował z nimi swoich planów. - Złamał w ten sposób prawo, więc trzeba walczyć o uchylenie decyzji o likwidacji zakładu.
Związkowcy dają zarządowi czas do 15 grudnia. Jeśli do tego czasu nic się nie zmieni, sięgną po ostrzejsze formy protestu.
Wczoraj w sprawie Kujawiaka oficjalnie wypowiedział się Konstanty Dombrowicz, prezydent Bydgoszczy: - Apeluję do firm i osób prywatnych o włączenie się w zakup browaru. Miasto, co prawda nie może kupić zakładu, ani wejść w spółkę, jednak jest w stanie zaoferować na przykład pomoc prawną. Może udałoby się uratować miejsca pracy i markę, jaką ma piwo.
Prezydent dodał, że piwo mogłoby nazywać się "Bydgoskie”. Dombrowicz ma spotkać się z radą nadzorczą GŻ oraz chce zwrócić się o pomoc do parlamentarzystów.