Porozmawiajmy o... kolekcjonowaniu
Udział w międzynarodowej giełdzie birofiliów w Żywcu rzeczywiście „obowiązek” kolekcjonera?
Oczywiście! Każdy szanujący się kolekcjoner uczestniczy w ciągu roku w kilku tego rodzaju spotkaniach. A giełda w Żywcu jest największą tego typu imprezą w kraju.
Od dawna jeździ Pan do Żywca?
Od 2001 roku, czyli już po raz ósmy.
Jakie związane z piwem akcesoria szczególnie Pana interesują?
Zbieram przede wszystkim etykiety, mam ich około 35 tysięcy. Interesują mnie także kufle i szklanki do piwa. Z Żywca chciałbym przywieźć nowe, wydane w tym roku wzory etykiet piwnych. W Łodzi etykiety z niektórych regionów Polski są trudno dostępne, dlatego kolekcjonerzy uzupełniają zbiory właśnie na giełdach. Natomiast mój syn Bartosz zbiera kapsle od piwa.
Ilu kolekcjonerów spotyka się w Żywcu?
Przyjeżdża około 1200 osób z całego świata, choć organizatorzy wydają dwa razy więcej zaproszeń. Oczywiście, wśród gości nie brakuje członków Bractwa Piwnego.
Giełda w Żywcu to rzeczywiście spotkanie międzynarodowe, czy jest to raczej nazwa nieco na wyrost?
Naprawdę przyjeżdżają kolekcjonerzy z wielu krajów Europy. Najwięcej jest Czechów i Niemców, ale są także koledzy ze Słowacji i Ukrainy, a nawet Wielkiej Brytanii. Litwini zawsze przyjeżdżają zorganizowaną autokarową grupą.
A łodzianie? Też preferują wyjazdy grupowe?
Z Bractwa Piwnego w żywieckiej giełdzie uczestniczy w tym roku dziesięć osób. Poza tym jedzie kilku niezrzeszonych kolekcjonerów, z którymi znamy się i spotykamy na co dzień.
Dziennik Łódzki