Aktualności

« poprzedni  |  powrót do listy  |  następny »

Picie pod chmurką - zabronione. Czy ktoś tego pilnuje?

04.08.2006

Kiedyś widok pijących piwo pod klatką schodową naszego bloku nikogo nie dziwił. Później wprowadzono zakaz i amatorzy picia pod chmurką zaczęli się maskować. Teraz znów wszystko wraca do normy. Normy?
Bydgoszcz, dzielnica Bartodzieje, okolice pętli autobusowej. Pod nocnym sklepem monopolowym z okienkiem siedzi mężczyzna. Siedzi, bo nie może wstać. Obok dwie flaszki. Podchodzą jacyś chłopacy. Trudno poznać wiek po wyglądzie, ale mają około 16 - 17 lat. W rękach puszki. - Pomożemy panu!

Inny obrazek. Bulwar nad Brdą, ławeczki, spokój, cisza i okoliczności przyrody. W miejscu, gdzie stoi i kwitnie woda pływa chyba z 50 puszek. Na pewno nie wrzucili ich harcerze.

Osiedle Leśne w Bydgoszczy. W parku w pobliżu dworca kolejowego można spotkać trzy grupy ludzi. Mamy z dziećmi, emerytów bądź spożywających. Ci ostatnio oblegają stoliki dla grających w szachy i warcaby. Zamiast pionków - plastikowe kubki.

Kto na to pozwala?

- Przyzwolenie społeczne na picie alkoholu w miejscach publicznych rośnie. Co więcej, rośnie też przyzwolenie służb, które mają egzekwować przepisy. Trzy lata temu przeprowadzaliśmy badanie dotyczące picia przez nastolatków. Większość 15-latków stwierdziła, że spożywała w parku - mówi Katarzyna Łukowska, zastępca dyrektora Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.

Jeśli ktoś jest pod wpływem alkoholu, to nie obchodzi go, czy dostanie 100, 200 czy 300 złotych mandatu. Dopiero później, kiedy jest trzeźwy, zaczyna myśleć - mówi Jarosław Paralusz

To nie jedyne ciekawe badanie. Około 77 procent sprzedawców nie respektuje sprzedaży piwa dzieciom.

- W każdym eksperymencie uczestniczyła też osoba dorosła, która oponowała, zwracała uwagę sprzedawcy. Podczas następnego takiego badania połowa sprzedawców już nie podawała alkoholu nieletniemu. Ale tylko połowa - dodaje Katarzyna Łukowska.

Uwaga, nie ustawa

Wystawianiem mandatów pijącym w plenerze zajmują się głównie municypalni. Jarosław Wolski z bydgoskiej straży miejskiej nie zgadza się ze stanowiskiem PARPY.

- Co roku notujemy wzrost liczby wystawionych mandatów i przewozów do izby wytrzeźwień. I to wcale nie znaczy, że ustawa nie skutkuje. To oznacza, że zwracamy na ten problem większą uwagę - tłumaczy Wolski.

Uwaga strażników z Bydgoszczy skupiła się na pijących w pierwszym półroczu 2004 roku 848 razy w postaci mandatów i 1093 razy w postaci konwoju na izdebkę. Rok później wynik był jeszcze lepszy - 1262 mandaty i 1524 wizyty w izbie.

To nie moje!

Przez lata działania ustawy amatorzy wyskokowych wypracowali sobie doskonały system reakcji na interwencje służb porządkowych.

- Znieczulica jedno, a cwaniactwo konsumentów to drugie. Zdarza się tak, że na widok policjantów podjeżdżających pod sklep mężczyźni pozostawiają na murku butelki z piwem i odchodzą.zwróconą uwagę odpowiadają pytaniem: "Jak udowodnicie, że to moje" - opowiada nadkomisarz Małgorzata Złakowska, rzecznik Komendy Miejskiej Policji we Włocławku.

Wykroczenie picia alkoholu w miejscu publicznym według taryfikatora grozi karą mandatu w wysokości 100 zł. To także nie odstrasza. Także osób o niższym statusie materialnym, które - według badań PARPY - piją najwięcej i najczęściej.

- Jeśli ktoś jest pod wpływem alkoholu, to nie obchodzi go, czy dostanie 100, 200 czy 300 złotych mandatu. Dopiero później, kiedy jest trzeźwy, zaczyna myśleć - mówi Jarosław Paralusz ze straży miejskiej w Toruniu.

W Toruniu w maju, czerwcu i lipcu 2005 roku strażnicy wystawili mandaty na łączną kwotę 59 tysięcy złotych. Za te same miesiące br. do miejskiej kasy powinno wpłynąć o 8 tysięcy więcej.

Gazeta Pomorska

Maciej Myga