Aktualności

« poprzedni  |  powrót do listy  |  następny »

Nie ma mocnych

11.05.2004

Bar Yama Micha działa na wrocławskim Dworcu Głównym 10 lat. I przez ten czas żadne służby, sądy i kary nie potrafią powstrzymać właścicieli lokalu przed prowadzeniem nielegalnej sprzedaży alkoholu. O ironio! Nieświadomi niczego klienci mogą za wypicie piwka w Yamie stanąć nawet przed sądem grodzkim!
Scenariusz jest zawsze taki sam: przychodzi klient do baru, zachęcany przez obsługę zamawia piwo, je, pije, płaci i wychodzi. Oczywiście rachunku nie dostaje. Tak było w przypadku pana Czarka. Razem z towarzyszką zamówił jajecznicę i dwie porcje ślimaków z dodatkami.

- Kiedy zażądaliśmy rachunku, kelner wyraźnie się zmieszał i zaproponował nam zapłacenie 10 zł mniej, jeśli zrezygnujemy z paragonu. Nie zgodziłem się - opowiada klient Yamy Micha. - Czekałem na odręcznie napisany paragon blisko pół godziny.

Na świstku papieru zamiast zamawianego piwa znalazła się pozycja o nazwie Fanaberia. Co to takiego? - Bułeczki! Takie nasze, specjalnie wypiekane - tłumaczy Artur Skórzewski, jeden ze współwłaścicieli Yamy.

Są dość drogie, bo "porcja" kosztuje 3,5 zł. A przecież klient nie zamawiał żadnych bułeczek! - Oferujemy je każdemu, a do nich piwo gratis. Przecież alkoholu sprzedawać nie możemy - tłumaczy z pewnością siebie Skórzewski.

Tym praktykom nie dał rady urząd skarbowy, inspekcja handlowa i policja. Ich interwencje, jeśli nawet kończyły się sprawą w sądzie i karą grzywny, to i tak nie przynosiły rezultatu. - Jesteśmy bezsilni - przyznaje Ryszard Smoliński z wrocławskiej Inspekcji Handlowej. - Sprawa jest skomplikowana, bo nawet jeśli właściciele przegrają sprawę, płacą karę i dalej robią to samo. Choćby i sąd zabronił im prowadzenia działalności, mogą zarejestrować firmę na inną osobę, kogoś z rodziny, znajomego. Takie jest prawo.

Na to samo prawo powołuje się właściciel Yamy Micha, który tłumaczy brak paragonu fiskalnego i dziwną propozycję zniżki błędem pracownika. Fanaberia, czyli bułeczki plus piwo gratis, to przecież nie sprzedaż piwa. - Nie ja stworzyłem prawo dające nam taką możliwość - tłumaczy Artur Skórzewski.

Tymczasem ani słowem nie wspomina, że jeśli policja zastanie klienta przy piwie, to może on zostać ukarany wnioskiem do sądu grodzkiego!

- W miejscach, które nie mają koncesji na sprzedaż alkoholu, nie można go również spożywać. I to właśnie spożywający jest pociągany do odpowiedzialności - tłumaczy kom. Artur Falkiewicz z dolnośląskiej policji.

- Nasz pracownik popełnił błąd w sprawie tego rachunku. Zastanawiam się, czy go nie zwolnić. Płacze mi tu. Czego chce pani jeszcze ode mnie, żebym samobójstwo przez to popełnił?! Przecież w tym kraju jak się nie da łapówki, nie można normalnie prowadzić działalności, dlatego nie mamy koncesji. Jest tu dużo nieprzychylnych nam ludzi - mówi Skórzewski.



Czy wiesz, że:

Od 2001 roku wrocławska policja wszczęła 56 dochodzeń związanych z nielegalnym handlem alkoholem na terenie Dworca Głównego. Trzy z nich dotyczą Yamy Micha. Pierwsza została warunkowo umorzona przez sąd, drugą umorzył prokurator z braku znamion przestępstwa, a trzecia jest w toku.
Gazeta Wyborcza

Katarzyna Kroczak