Mocno Dębowy Stadion Narodowy
Na wydatek rzędu 20 milionów złotych rocznie - bo nawet na taką sumę może opiewać transakcja - stać będzie tylko największe koncerny. "Zainteresowane mogą być przede wszystkim przedsiębiorstwa paliwowe, banki, firmy ubezpieczeniowe i telekomunikacyjne" - mówi Wojciech Majeran, specjalista od marketingu sportowego z firmy Ciszewski PR.
W rozmowach z ekspertami padają nazwy banku Pekao, Telekomunikacji Polskiej, Kompanii Piwowarskiej, Ery, Plusa oraz Lotosu. Ich typy zgodne są z oczekiwaniami szefa resortu sportu Mirosława Drzewieckiego - autora koncepcji sprzedaży nazwy stadionu. Według ministra nabywcą nazwy stadionu narodowego nie powinna być zagraniczna korporacja, lecz firma kojarząca się z Polską.
Wszystko wskazuje na to, że jeśli do transakcji dojdzie, życzenie ministra zostanie zrealizowane. Bo międzynarodowe koncerny nie zamierzają się promować w ten sposób. "Oskarżono by nas o triumfalizm. Firma tylko by na tym straciła" - mówi Dominik Szulowski z McDonald's.
Bardziej pozytywnie reagują firmy z polskimi korzeniami. "Jak tylko padnie konkretna propozycja, zapewne podejmiemy negocjacje, bo to bardzo dobry pomysł" - twierdzi Paweł Kwiatkowski z Kompanii Piwowarskiej, producenta takich marek piwnych jak Lech, Tyskie czy Dębowe Mocne.
Wręcz entuzjastycznie podeszli do pomysłu bankowcy. "Stadion Narodowy Millenium. Jak to ładnie brzmi" - zachwyca się Wojciech Kaczorowski z Banku Millenium. "Na razie przypadki takiego marketingu sportowego budzą w Polsce mieszane uczucia. Ale jeżeli sport ma być naprawdę profesjonalny, to w pewnym momencie dojdzie do sytuacji, w której sponsorzy w zamian za umieszczenie swego logo będą współfinansować obiekty sportowe" - dodaje.
Eksperci ostrzegają jednak, że po kupno nazwy najważniejszego stadionu w Polsce, na którym odbędą się mecze Euro 2012, wcale nie musi ustawić się kolejka chętnych. "Nikt nie wyda kilkunastu milionów złotych, żeby eksponować tylko swoje logo. Taka propozycja musi być dobrze przemyślana. M.in. powinna zagwarantować sponsorowi różne możliwości wykorzystania obiektu" - twierdzi Wojciech Majeran.
bs, Dziennik