Aktualności

« poprzedni  |  powrót do listy  |  następny »

Mały wielki Browar

15.01.2004

Sprzedaż ponad miliona hektolitrów zaskoczyło wszystkich. Rynek, konkurencję i sam zarząd. Piwo imbirowe po prostu podbiło serca Polaków. Mylą się jednak ci, którzy szepczą: to tylko przypadek.
Wyniki przeszły najśmielsze oczekiwania. Okazało się, że są 15 razy lepsze od zaplanowanych. W ciągu 3 lat aż dziesięciokrotnie zwiększyli sprzedaż. W minionym roku sprzedali ponad milion hektolitrów piwa. Tymczasem, jeszcze w 1996 r. produkcja ledwo przekraczała 30 tys. hl. Mało kto wówczas przypuszczał, że nikomu nieznana rozlewnia piwa może w tak krótkim czasie i przy niewielkich inwestycjach na promocję swoich produktów stać się najdynamiczniej rozwijającą się firmą piwowarską w Polsce. Jej przychody w 2002 r. wyniosły 172 mln zł, w następnym już 250 mln zł, jej procentowy udział w rynku wzrósł z 3 do 4 proc. Browar Belgia, bo o nim mowa, ze swoją ofertą zajął tym samym piątą pozycję, wyprzedzając tak znane piwa, jak Brok, czy Perła. Belgowie uplasowali się przed takimi potęgami, jak Grupa Żywiec i Kampania Piwowarska, które konsekwentnie zmierzają do podzielenia między siebie całego rynku. Dziś, ich udziały w rynku sięgają łącznie 60 proc. Nie ma jednak żadnej mowy o tym, aby Browar Belgia poddał się któremuś z gigantów. Po sukces podążają równie konsekwentnie i efektywnie, tyle że własną drogą.

Imbirowe sedno

Przyjęło się sądzić, że Polacy, jak każdy inny naród, ceni sobie piwa, które mają już wyrobioną markę. Że po złocisty napój sięgają najczęściej wtedy, gdy przygotowywany jest w rozlewni mającej już ugruntowaną pozycję i która nade wszystko może się pochwalić datą założenia sprzed kilku wieków. Wszak piwo to poważna sprawa, liczy się zgromadzone na przestrzeni dziesiątek lat bogate doświadczenie. Święta prawda, tyle że sukces Browaru Belgia dobitnie dowodzi, że my, Słowianie nad Wisłą wcale tacy konserwatywni nie jesteśmy i z lubością sięgamy po nowe, niekoniecznie drogie marki. A w ich produkcji Browar Belgia jest niedościgłym mistrzem. Co więcej, potrafi przyrządzić złocisty napój, który ma niewiele wspólnego z tradycyjnie, gorzkim piwem. Obok dwóch odmian Wojaka – ciemnego i jasnego, przygotowanego z ziaren zboża Króla Artur i ciężkiego Palm Speciale, Browary Belgia oferują piwo o smaku cytrynowym Lemon’s Beer.
Nie ono jednak, jak się szybko i niespodziewanie okazało, stało się hitem minionego roku, lecz o lekko słodkawym, imbirowym smaku piwo Gingers. To dzięki niemu właśnie Browar Belgia mógł się pochwalić na początku tego roku tak dobrymi wynikami. W krótkim czasie, zaraz po tym, jak wiosną Gingers znalazł się na sklepowych półkach, do Kielc, gdzie mieści się siedziba Browaru zaczęły docierać z jednej strony niepokojące, a z drugiej bardzo radosne informacje: popyt na imbirowy napój znacznie przerósł jego podaż. Wieści z kraju były tym bardziej miłe, że na promocję Gingersa wydano zaledwie 3,5 mln zł, o połowę mniej niż na reklamę Palm, które, jak zakładano, miało być równie popularne, jak na Zachodzie. Nic z tych rzeczy. Rozlewany i sprzedawany tylko w Polsce Gingers podbił serca i podniebienia piwoszy, którzy zdążyli już przywyknąć do tradycyjnej, chmielnej konsystencji. Najwierniejszych miłośników imbirowego napoju należy jednak szukać wśród dwudziestolatków i żeńskiej grupy konsumentów. To one ponoć najchętniej sięgają po Gingersa. Przypadek?
Zupełnym zaskoczeniem była wprawdzie liczba sprzedanych puszek i butelek z tym złocistym napojem, ale bynajmniej, nie przypadkowa była decyzja, by Gingersowi nadać imbirowy smak. Nim piwo trafiło do sklepów, trzeba było pokonać setki kilometrów, jeżdżąc z jednej miejscowości do drugiej, i pytać się napotkanych ślepym trafem ludzi, który napój najbardziej podchodzi im do gustu. Spośród setki napojów palce 25 przepytanych grup najczęściej wskazywały to piwo, które po kilku miesiącach żmudnych badań nazwano Gingers i które dziś cieszy się taką popularnością.

Ojcowie sukcesu

Właścicielem Browaru Belgia jest rodzina Van Royów. Na siedzibę oddziału w Polsce wybrali Kielce, miejsce, gdzie niegdyś stały zakłady przetwórstwa warzywnego. Po ich upadku pozostała jedynie pusta hala. Dzięki inwestycjom wartym 200 mln zł ponownie przywrócono ją do życia. Powstały nowe miejsca pracy. Średnia wieku osób zatrudnionych w Browarze waha się w granicach 30. Na ich czele stoi równie młoda kadra kierownicza; dyrektor generalny Aleksander Chmielewski, dyrektor do spraw sprzedaży Artur Jeziorski, belgijski dyrektor do spraw produkcji i inwestycji Koen Cruycke i odpowiedzialny za politykę marketingu Holender Dirk Aarts.
Sukces Browaru Belgia dowiódł, że mieszanka trzech różnych narodowości sprawdziła się, choć sami ojcowie sukcesu przyznają, że droga do podjęcia decyzji nie rzadko prowadzi przez burzę pomysłów i ostrą wymianę zdań. Ale, jak widać po wynikach, przynosi to wymierne efekty. W krótkim czasie zdobyli prawie czteroprocentowy udział w rynku, i to w latach, które całej branży częściej dostarczały powody do smutku niż radości. W 2002 r. w Polsce producenci piwa uwarzyli 26,6 mln hektolitrów piwa, w ubiegłym aż o 8 proc. mniej. Tymczasem sprzedaż Browaru Belgia od końca 2001 r. wzrosła o ponad połowę. Jak to możliwe? Kielecka rozlewnia nie jest mimo wszystko potentatem, wielkością swoich przychodów, budżetem i rozmachem kampanii reklamowych w żaden sposób nie może się równać Kampanii Piwowarskiej, czy Grupie Żywiec.
Cała tajemnica, jak twierdzi Dirk Aarts, tkwi w wysokiej jakości ich produktów, innowacyjnemu spojrzeniu do potrzeby rynku, a przede wszystkim w umiejętności elastycznego i szybkiego działania. Żeby decyzja zapadła, nie trzeba pokonywać czasochłonnych procedur, tak jak to zwykle bywa w rozbudowanych do gigantycznych rozmiarów przedsiębiorstwach. Zapala się czerwona lampka, zbiera się czteroosobowy zarząd, następuje burzliwa dyskusja. Jej odzwierciedleniem były chociażby Lemons’ Beer i Wojak. Od podjęcia decyzji o ich produkcji do wypuszczenia na rynek minęło ledwie 5 tygodni.
Cytrynowe piwko pojawiło się w sprzedaży w czerwcu ub. r., kilka miesięcy po zniknięciu z półek hucznie reklamowanego przez Cezarego Pazurę Coolera. Na rynku pojawiła się próżnia, którą skrzętnie wypełnili Belgowie. Szkoda bowiem rezygnować z owoców pracy, jakiej wcześniej, przez 3 lata podejmował się koszaliński Brok. Aktorowi zapłacił kilkanaście milionów złoty. Co prawda społeczeństwo na lemonowe piwo lawinowo się nie rzuciło, ale zostało poinformowane, że piwo o takiej kombinacji smaków istnieje. I chwała Brokowi za to. Na warzone w skromnych ilościach Lemons’ Beer nie ma wielkiego wzięcia, jednak wąska grupa konsumentów, gotowa wrzucić je do koszyka na zakupach zawsze się znajdzie.
Wojak w założeniu ma być piwem dla osób z niewielkich miejscowości i o niskich dochodach. Stąd też niska jego cena, ale to nie powinno nikogo dziwić. Stworzenie marki nie jest żadnym osiągnięciem, konsumenci muszą ją jeszcze docenić, a na to potrzeba czasu. Browar Belgia w odróżnieniu od konkurencji nie mógł się poszczycić nawet kilkunastoletnim stażem na rynku. Mógł jednak przyciągnąć uwagę konsumentów niewygórowaną ceną tanich marek, takich jak Tesco, czy Aro robionych na specjalne zamówienie największych sieci hipermarketów w Polsce. Niebogate społeczeństwo chętnie po nie sięga.

Wciąż w ofensywie

Nowy rok dla Browaru Belgia ma być jeszcze lepszy. Przewiduje się zwiększenie o 25 proc. produkcji, w tym ich flankowego napoju Gingers, który, jak wskazują wszystkie znaki na niebie, wcale nie okazał się piwem na jeden sezon, jak sądziło wielu znawców tego rynku. Przeciwnie. Piwo imbirowe może zdobyć wierną mu klientelę, która będzie po nie sięgać zarówno latem, jak i zimą. W tym celu jesienią ub. r. Belgowie rozpoczęli już kampanię reklamową. Czas pokaże, czy będzie ona na tyle skuteczna i sugestywna, by konsumenci uwierzyli w orzeźwiającą moc imbirowego trunku? Na razie wszystko idzie zgodnie z myślami ojców sukcesu. Inwestycja powoli się zwraca. Rok 2002 po raz pierwszy zamknęli z zyskiem miliona złotych. Ostatnie 12 miesięcy, kiedy to przeznaczono 20 mln zł m.in. w nowy magazyn, tanki fermentacyjne i linie butelkowania, zakończyli także na plusie. W pierwszej połowie 2004 r. skala inwestycji ma być znacznie skromniejsza – 7 mln zł. Sam cel jednak się nie zmienił – dalsza ekspansja i umacnianie swojej pozycji, stopniowe powiększanie udziałów w rynku, a w konsekwencji zajęcie czwartego miejsca wśród krajowych browarów. Redd’s, dziecko Kompanii Piwowarskiej, które od dwóch lat utrzymuje się na fali wśród sobie podobnych piw, może czuć się zagrożony. Gingers wciąż w ofensywie.

Sprzedaż Browaru Belgia ( w mln hl)

1996 r. - 0,031
1997 r. – 0,048
1998 r. – 0,065
1999 r. – 0,071
2000 r. – 0,18
2001 r. – 0,43
2002 r. – 0,83
2003 r. – 1,08

źródło: Browar Belgia
Integracja Europejska

Dominik Wierusz Walknowski