Liczą się emocje i lokalny patriotyzm
17.05.2006
Mimo że rynek zalewają piwa przemysłowe, produkowane przez browarniczych potentatów, napoje niszowe z małych, lokalnych manufaktur dają sobie jakoś radę.
W Warszawie można kupić kilkanaście marek chmielowego napoju, których reklam na próżno szukać w telewizji. Zdaniem Łukasza Mazurkiewicza z agencji badawczej ARC Rynek i Opinia piwo to specyficzny produkt. – Przy jego wyborze ważnym atrybutem jest dla wielu konsumentów lokalne pochodzenie produktu.
Na zasadzie: Jestem z Łomży, a więc piję piwo Łomża. Pozycja większości małych browarów wynika z ich siły przebicia właśnie na lokalnym rynku. Znacznie trudniej im zaistnieć w ogólnopolskiej dystrybucji – mówi Łukasz Mazurkiewicz. Dodaje, że nieprzypadkowo wiele reklam marek produkowanych przez browary przemysłowe odwołuje się do dumy narodowej, swojskości, poczucia przynależności do pewnej grupy. Przykładem są reklamy piw Tyskie i Warka.
Sęk w tym, że odkąd dwa lata temu zlikwidowano Browar Warszawski, a produkcję piwa Królewskie przeniesiono do Warki, warszawiacy praktycznie nie mają swojego piwa. W dodatku Łukasz Mazurkiewicz podkreśla, że producent Królewskiego nie robi nic, by promować markę jako warszawską. – Piwo Królewskie nie pasuje do współczesnego wizerunku Warszawy, nowoczesnej biznesowej metropolii.
Obecnie jest raczej piwem kibiców Legii – podkreśla Mazurkiewicz. Pozostają piwa produkowane na Mazowszu. Można je kupić w nielicznych sklepach, często po zawyżonych cenach. W stolicy piwa lokalne funkcjonują na zasadzie ciekawostki dla wytrawnych koneserów. Zupełnie inaczej są postrzegane w swoich rodzinnych regionach.
Na zasadzie: Jestem z Łomży, a więc piję piwo Łomża. Pozycja większości małych browarów wynika z ich siły przebicia właśnie na lokalnym rynku. Znacznie trudniej im zaistnieć w ogólnopolskiej dystrybucji – mówi Łukasz Mazurkiewicz. Dodaje, że nieprzypadkowo wiele reklam marek produkowanych przez browary przemysłowe odwołuje się do dumy narodowej, swojskości, poczucia przynależności do pewnej grupy. Przykładem są reklamy piw Tyskie i Warka.
Sęk w tym, że odkąd dwa lata temu zlikwidowano Browar Warszawski, a produkcję piwa Królewskie przeniesiono do Warki, warszawiacy praktycznie nie mają swojego piwa. W dodatku Łukasz Mazurkiewicz podkreśla, że producent Królewskiego nie robi nic, by promować markę jako warszawską. – Piwo Królewskie nie pasuje do współczesnego wizerunku Warszawy, nowoczesnej biznesowej metropolii.
Obecnie jest raczej piwem kibiców Legii – podkreśla Mazurkiewicz. Pozostają piwa produkowane na Mazowszu. Można je kupić w nielicznych sklepach, często po zawyżonych cenach. W stolicy piwa lokalne funkcjonują na zasadzie ciekawostki dla wytrawnych koneserów. Zupełnie inaczej są postrzegane w swoich rodzinnych regionach.
Życie Warszawy
ANA