Aktualności

« poprzedni  |  powrót do listy  |  następny »

Jak przez pięć piw pada sklep

06.06.2006

(Warszawa) 400 osób walczy, aby w Sklepie Domowym przy Egipskiej można było kupować alkohol. Nie ma na to zgody, bo dwa lata temu kilku uczniów zeznało, że kupiło w nim piwo
Domowy istnieje od 35 lat. Jego kłopoty zaczęły się od notatki straży miejskiej z sierpnia 2004 r. Patrol przyłapał pięciu 16-jetnich chłopaków z piwem. Mówili, że kupili je przy Egipskiej 7, a sprzedawca nie pytał o dowód.
Ratusz za takie rzeczy surowo karze przedsiębiorców: nie zezwala na handel alkoholem przez trzy lata. Choć nielegalnej sprzedaży w Domowym nikt nie udowodnił, kara
trwa prawie 1,5 roku.

Strażnik złapał, ale nie sprawdził

Pani Halina pomaga w prowadzeniu sklepu mężowi i synowi.
- Od kiedy zlikwidowaliśmy dział alkoholowy, obroty
spadły więcej niż o połowę - mówi.- Najpierw płacimy czynsz, potem pensje ludziom, ZUS. Zaczynamy mieć długi wobec dostawców, a pracujemy siedem dni w tygodniu. Zapewnia, że nigdy nie sprzedawali alkoholu nieletnim.
- To się nie mogło u nas zdarzyć - przekonuje pani Halina.
I wylicza błędy strażników, którzy zamiast przyjść do sklepu
i sprawdzić, czy właśnie tu zostało kupione piwo, kazali wyrzucić je do śmietnika.
- Jeśli nieletni sami kupili alkohol i wskazują sklep, to procedura jest taka, że strażnik tam idzie i sprawdza
wydruk z kasy albo wzywa patrol policyjny - mówi Hubert Dzierzęcki z biura prasowego straży miejskiej.
Jednak w sierpniu 2004 r. nikt nie sprawdził ani paragonów, ani wydruków z kas fiskalnych. Patrol straży miejskiej
nie zawiadomił też policji. Strażnik z 14-letnim stażem, który spisał notatkę, tłumaczył potem, że nie zachował
procedur, bo z taką sprawą zetknął się po raz pierwszy.

Komu wierzy ratusz?

Z powodu pięciu piw w marcu 2005 r. ratusz odmówił sklepowi zgody na handel alkoholem. Ten odwolal się do samorządowego
kolegium odwoławczego. Przegrał i poszedł do sądu. Wojewódzki sąd administracyjny jesienią zeszłego roku przyznał rację właścicielom sklepu. Sędzia stwierdził, że urząd dowody ocenił wybiórczo, m.in. nie wziął pod uwagę zeznań sprzedawców. Nie dopuścił też do konfrontacji chłopaków z obsługą.
Właściciele sklepu mieli nadzieję, że po tym wyroku sklep dostanie zezwolenie bez problemu. Staio się jednak
inaczej.
- Sąd nakazał ponowne przeprowadzenie postępowania - mówi Joanna Tymińska, p. o. dyrektora biura działalności gospodarczej i zezwoleń. Sprawa trafiła do samorządowego
kolegium odwoławczego.
- Będę się odwoływać bez końca, bo jestem pewna, że ci chłopcy byli w innym sklepie, a urzędnicy nadal wierzą im, a nie nam - mówi pani Halina.
Chciałaby pokazać urzędnikom niezbadane do tej pory wydruki z kasy fiskalnej. Skoro pięciu chlopakówpo kolei kupowało
po jednym piwie (tak zeznali), taka transakcja jest do wychwycenia.
W sklepie pracuje dziesięć osób. Grozi im zwolnienie, bo zaczęły się kłopoty finansowe. W sukurs sklepowi przy Egipskiej 7 przyszlijego klienci. Prawie 400 osób podpisało się pod prośbą o wydanie mu zezwolenia na handel alkoholem.
Na pierwszych miejscach - prezes spółdzielni mieszkaniowej, naktórej terenie znajduje się sklep, i naczelniczka
poczty. Czy wpłynie to na decyzję ratusza?
Przypadek Sklepu Domowego obiecał zbadać komisarz Warszawy
Mirosław Kochalski.
Gazeta Wyborcza

MAŁGORZATA ZUBIK