Aktualności

« poprzedni  |  powrót do listy  |  następny »

Dumka o piwie

06.05.2005

Są ludzie, którym się wydaje, że piwo to po prostu niskoprocentowy alkohol. Jest to przekonanie z gruntu fałszywe. Dość powiedzieć, że gdyby sensem picia piwa było doprowadzenie się do stanu upojenia alkoholowego, byłby to sposób o tyleż czasochłonny, co niezbyt ekonomiczny.
Gdyby chodziło o zwykłe upicie się, o ileż prościej byłoby poprzestać na sprawdzonych recepturach naszych szlachecko-chłopskich przodków na okowitę czy spirytus. W swojej istocie i wbrew temu, co pisał Nietsche (ziejący pogardą wobec swych rodaków piwoszy), jest bowiem piwo napojem filozoficznych.
Filozoficzny charakter piwa ujawnia się na wielu płaszczyznach. Jedną z najważniejszych jest jego wymiar egzystencjalny. Czyż może być coś bardziej prowokującego do refleksji nad życiem niż gorycz zawarta na dnie pieniącego się kufla? Ileż to odcieni rzeczywistości możemy rozpoznać w rozmaitych gatunkach piwa: bogactwo istnienia rozpięte jest miedzy melancholią irlandzkich stoutów, łagodną jowialnością trunków czeskich a perfekcyjnym konkretem piw niemieckich czy austriackich. Ta pobieżna komparatystyka stanowi okazję do dumania nad tym, co jednostkowe i niepowtarzalne, ale również zachętę do szukania tego, co pierwotne i uniwersalne, niczym starogreckie arche – pierwsza i podstawowa zasada bytu. Picie chmielowego napoju to również idealny asumpt do refleksji socjologiczno-antropologicznej. Jakaż paleta zachowań, relacji i niuansów społecznych objawia się nam podczas degustacji piwa. Nie ma tu mowy o nieuchronnej uniformizacji związanej z konsumpcją mocniejszych trunków, jak na przykład wódki, w przypadku której możemy wyróżnić właściwie tylko dwa stany: picie na smutno (czyli pijący i lustro) oraz picie euforyczne (kocham wszystkich i będę ich całował w buzię). Już to z racji mniejszej mocy, już to dla innych przyczyn piwo pozwala analizować całą złożoność zachowań człowieka jako istoty społecznej, ale i indywidualności. I nawet wysiłki Bawarczyków z ich chóralnymi śpiewami i stadnym kołysaniem się podczas Oktoberfestu nie są w stanie tego zniweczyć.
Piwo ujawnia swój prymat również w wymiarze czysto pragmatycznej filozofii dnia codziennego. To właśnie ono zbliża nas do arystotelesowskiej zasady złotego środka, gdzie zachowane są właściwe proporcje między przyjemnością a poczuciem obowiązku, emocjami a rozumem. Piwo to napój dla ludzi wolnych, świadomych i mających głębokie poczucie własnej godności. W kontekście powyższego zupełnie niezrozumiałe staje się więc dla mnie na przykład uparte wychwalanie demokracji amerykańskiej jako najlepszego z istniejących ustrojów. Czyż może być takim kraj, gdzie picie piwa dozwolone jest od 21. roku życia?

Metropol

Kamil Kaczanowski