Aktualności

« poprzedni  |  powrót do listy  |  następny »

Budowa hotelu w Starym Browarze pod znakiem zapytania

20.10.2008
Budowa hotelu w Starym Browarze pod znakiem zapytania Budowa hotelu w Starym Browarze pod znakiem zapytania

Polskie Pierze i Puch szykują się do sprzedaży obiektu, bo nie mogą się doczekać od magistratu warunków jego zabudowy.

- Mam już dość czekania - mówi Krzysztof Mielewczyk, właściciel PPiP. - Minęły dwa lata, odkąd zaczęliśmy starania o uzyskanie warunków zabudowy dla hotelu Stary Browar. Przy takiej inwestycji władzom Torunia powinno zależeć, abyśmy szybko zaczęli budować. Tymczasem nie interesują się one postępem tej inwestycji, a decyzja krąży po wydziałach magistratu. 

Koniec inwestycji PPiP?
PPiP kupiło Stary Browar za 3 mln zł i chciało zainwestować tam ok. 30 mln zł. Teraz spółka nie ukrywa, że zamierza sprzedać obiekt wraz z projektem hotelu. Zaznacza, że chce, aby przyszły inwestor postawił w tym miejscu hotel. - Rozmawiamy z zagraniczną firmą z branży budowlanej o warunkach sprzedaży - mówi tajemniczo Krzysztof Mielewczyk. - Nie mogę jeszcze zdradzić co to za firma.

Spółka kupiła już kilkanaście kamienic, a latem otworzyła hotel "1231”. W tym roku działaność rozpocznie też następny hotel - "Solaris”. Jednak powoli firma wycofuje się z inwestowania w naszym mieście, bo jak twierdzi jej szef, toruńscy urzędnicy boją się podejmować decyzji, a rozpoczęcie budowy przeciąga się w nieskończoność.

W piątek udało nam się dodzwonić do Adama Popielewskiego, dyrektora wydziału architektury i budownictwa UM. Przebywał wówczas poza biurem i był przekonany, że dokument został już wydany. - Wniosek złożony został tak dawno temu, że decyzja chyba została wydana - uważa Popielewski. - Dwukrotnie podchodziliśmy do tej inwestycji, ale od czasu uzgodnień dotyczących projektu minęło już tyle czasu, że taki dokument inwestor powinien mieć.

Biznes zmęczony
W takiej sytuacji jest wielu przedsiębiorców, którzy chcą inwestować w Toruniu. Wystarczy wspomnieć przeciągające się negocjacje z Irlandzką Grupą Inwestycyjną, która jeszcze rok temu zapowiadała, że jest w stanie wybudować centrum handlowe przy Szosie Chełmińskiej do końca 2009 r. Termin jest nierealny, bo rozmowy z Urzędem Miasta w sprawie układu drogowego w pobliżu kompleksu jeszcze się nie skończyły.

Kolejnym przykładem jest brak odpowiedzi na propozycję Mirosława Piotrowskiego, właściciela Nowego Arsenału, który chce wybudować parking podziemny w pobliżu placu dominikańskiego. - Czekam już trzy tygodnie na rozmowę z prezydentem w sprawie oferty - mówi Piotrowski. - Chciałbym wiedzieć, czy moja koncepcja mu się podoba, czy nie. Nie mam jednak żadnego sygnału, że ktokolwiek z władz interesuje się moim projektem.

P arki technologiczne czy inkubatory nie wystarczą, żeby poważni inwestorzy coraz chętniej zostawiali w Toruniu pieniądze. Wydaje się, że wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że Urząd Miasta, a zwłaszcza te wydziały, które odpowiadają za sprawną obsługę inwestorów, szwankują. I tu nie chodzi tylko o to, że kariera w administracji jest coraz mniej atrakcyjna dla wykształconych i uzdolnionych ludzi.

Brakuje przede wszystkim konkretnej wizji tego, jak ma wyglądać Toruń i tego, jaką rolę ma odgrywać Urząd Miasta. Nie wystarczy podążać za hasłem "nie przeszkadzać biznesowi”, bo w kwestii wielomilionowych inwestycji, to właśnie władze powinny być aktywne i starać się przyciągnąć biznes. Biurokratyczna spychologia to skuteczny sposób na zniechęcenie przedsiębiorców. Możemy na każdym budynku magistratu wieszać banery, żeby pochwalić się wygraną w tym czy innym konkursie. Tylko co z tego skoro nawet wydanie decyzji o zasiłku trwa kilka miesięcy?

(fot. Lech Kamiński)
Katarzyna Fus, Gazeta Pomorska