Aktualności

« poprzedni  |  powrót do listy  |  następny »

Brytyjczycy mogą pić dłużej

24.11.2005

Prawdziwa rewolucja na Wyspach Brytyjskich. Od dziś Brytyjczycy mogą kupować alkohol przez całą dobę. A wszystko w ramach... walki z pijaństwem.
Do tej pory brytyjskie puby i sklepy mogły sprzedawać alkohol tylko do godz. 23.00. Później można się było napić w niektórych restauracjach i klubach, tych, które posiadały odpowiednie licencje. Brytyjczycy musieli się zatem spieszyć i wypić jak najwięcej alkoholu w jak najkrótszym czasie. Rząd ma nadzieję, że dzięki wydłużeniu godzin sprzedawania alkoholu na Wyspach zapanuje bardziej kontynentalna kultura picia.

Alkohol - sposób na życie

Do tej pory w angielskich pubach, kilkanaście minut przed godziną 23.00 rozlegał się dzwonek oznajmiający, że klienci mogą składać ostatnie alkoholowe zamówienia. - Jeśli ktoś zdążył zamówić do tego czasu np. dziesięć kufli piwa, to oczywiście mógł je pić już po tej godzinie - mówi Paweł, barman pracujący w Londynie. - Angielskie puby są jednak na ogół otwarte tylko do 23.00 lub 23.30, więc z piciem trzeba się spieszyć. Jeśli ktoś chce się bawić dalej, musi iść do klubu, tam zabawa trwa do 1.00, albo do 3.00 w nocy i jeśli klub ma licencję na sprzedaż alkoholu, to można go kupować nawet do zamknięcia - opowiada INTERIA.PL Paweł.
- Poza tym w Londynie bardzo popularne są tzw. "happy hours" - wtóruje mu Tomek, także barman pracujący w dzielnicy Soho. - To czas od 17.00 do 19.00, a czasami do 20.00, kiedy alkohol sprzedawany jest nawet o połowę taniej. Korzysta z tego szczególnie młodzież. W niektórych miejscach "happy hours" obowiązują przez cały poniedziałek, bo to dzień, kiedy zainteresowanie wyjściami w miasto jest najsłabsze. Knajpy muszą więc czymś zachęcać i dlatego obniżają ceny drinków i piwa - mówi Tomek.

Z badań The Institute of Alcohol Studies wynika, że brytyjska młodzież nie ma żadnego problemu z zakupem alkoholu mimo wyraźnego zakazu prawnego. Barmani i ochroniarze zwracają uwagę na nieletnich tylko wtedy, gdy wiedzą, że policja organizuje wzmożone kontrole. Tak ma być np. teraz, w okresie przedświątecznym. Korzystając z pomocy "podstawionych" nieletnich, namierzane będą sklepy i bary sprzedające wyskokowe napoje dzieciom.

W Anglii, a szczególnie w Londynie są organizowane także tzw. after parties, czyli imprezy od 5.00 rano do 11.00 przed południem. Alkohol jest wtedy legalnie sprzedawany już od godziny 09.00.

Jak wynika z opublikowanej rok temu przez brytyjski rząd "Strategi redukcji problemów alkoholowych dla Anglii" - brytyjska młodzież upija się wcześniej niż jej rówieśnicy z innych krajów Europy, spożycie alkoholu wśród Anglików poniżej 16. roku życia jest dwa razy wyższe niż dziesięć lat temu. Ponadto 1,2 mln przypadków przemocy spowodowanych jest alkoholem, a osoby nietrzeźwe popełniają do 1 tys. samobójstw rocznie.

Z alkoholem wiąże się też około 17 milionów dni nieobecności w pracy. To także nie powinno dziwić, skoro alkohol w Wielkiej Brytanii to także świetny sposób na załatwianie interesów. Przekonuje nas o tym Magda, która pracuje w barze mieszczącym się w finansowej dzielnicy Londynu, City. - Biznesmeni mają w trakcie pracy przerwę na lunch. Podczas tej godziny, albo dwóch, kiedy do nas przychodzą, potrafią wypić nawet butelkę wina na głowę, a czasami także mocniejsze alkohole. Pijąc załatwiają służbowe sprawy i interesy. Potem wracają do biur - opowiada.

Szaleństwo czy sposób na pijaństwo?

Wszystko wskazuje na to, że dotychczasowe, restrykcyjne zasady sprzedaży alkoholu na Wyspach Brytyjskich nie przyczyniły się w żaden sposób do zmniejszenia liczby pijących osób. Wręcz przeciwnie. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia, przeciętny Brytyjczyk wypija ponad 10 litrów alkoholu rocznie. Dla porównania, Polacy wypijają "tylko" 8,5 litra.
Brytyjski rząd od dawna próbuje walczyć z problemem. Teraz przyjął zasadę, że "klin najlepiej zabić klinem" i zamiast większych restrykcji, przeforsował nowelizację zasad licencjonowania sprzedaży alkoholu. Nowe przepisy pozwalają sklepom, pubom i klubom, które uzyskały odpowiednią licencję, na sprzedawanie napojów alkoholowych praktycznie przez całą dobę.

Zdaniem rządu, to właśnie fakt, że wszystkie puby serwują alkohol do tej samej godziny i są o tej samej porze zamykane, najbardziej przyczynia się do alkoholowych awantur i burd oraz wzrostu przestępczości.

Decyzją władz oburzeni są policjanci i wymiar sprawiedliwości. Brytyjskie stowarzyszenie policjantów w liście do MSW napisało, że "wystarczy spojrzeć na popularne kurorty wakacyjne, by zobaczyć jakie skutki ma nieograniczony dostęp do alkoholu". Zdaniem sędziów, wydłużenie godzin sprzedaży alkoholu "to szaleństwo". Ich zdaniem, wzrośnie liczba gwałtów, napadów i przypadków przemocy domowej.

Tę "alkoholową batalię" wygrywa na razie rząd Tony'ego Blaira. Nie oznacza to jednak, że proponuje tylko przedłużenie godzin sprzedaży alkoholu. Według brytyjskiej prasy, przygotowany został dokument, proponujący 40 nowych działań w ramach polityki ograniczania antyspołecznych zachowań. Znalazł się w nim projekt wprowadzenia całkowitego zakazu spożywania alkoholu w środkach transportu publicznego.

Niestety i tym razem nie obeszło się bez krytyki - ze strony opozycji. Minister ds. rodziny i kultury w konserwatywnym gabinecie cieni Theresa May zarzuca rządowi Tony'ego Blaira hipokryzję. - Z jednej strony rząd zezwala na sprzedawania alkoholu przez całą dobę, a jednocześnie przymierza się do wprowadzenia zakazu spożywania alkoholu w autobusach i pociągach - stwierdziła minister May.


Interia.pl

(INTERIA.PL)