Bractwo na Oktoberfest 2006
Tegoroczny (po raz 173.) Oktoberfest przejdzie pod pewnymi względami do historii. Z reguły kończył się on w pierwszą niedzielę października a rozpoczynał dwa tygodnie wcześniej (dokładnie 16 dni) - w sobotę. W tym roku Oktoberfest rozpoczął się 16 września (sobota) a zakończył się 3 października (wtorek), zatem wydłużono to święto o dodatkowe dwa dni. Głównym powodem zmiany terminu była przypadająca na dzień 3 września rocznica zjednoczenia NRD i RFN.
Odnoszę wrażenie, że rok ten będzie również rekordowym biorąc pod uwagę liczbę gości i wypitych hektolitrów piwa. Do takiego wniosku skłania mnie znikoma liczba wolnych miejsc. Po godzinie 17 w niemal wszystkich namiotach znalezienie 5-iu wolnych miejsc stanowiło nie lada kłopot a nawet stawało się absurdalne. Nie lepiej było w okalających namioty ogródkach piwnych. Jak zwykle najbardziej obleganymi namiotami były namioty Augustinera, a w szczególności Fischer-Vroni, oraz Hippodrom Spatena. Pozory wolnego miejsca stwarzały jedynie boksy usytuowane po brzegach namiotów lecz wszystkie one były wykupione niemal na rok wcześniej przez monachijskie firmy dla swoich gości.
Za jeden litr piwa trzeba było w tym roku zapłacić 7,35-7,4 euro (w ubiegłym roku 7,1-7,15).
Osobiście odnoszę wrażenie, że straciły one jednak nieco na ekstraktywności (czyżby Niemców dotknęły również problemy związane z akcyzą?).
Rozbieżności cenowe dotknęły szczególnie pozostałe produkty spożywcze nierozerwalnie związane z tradycją tego święta. Cena połowy kurczaka wahała się między 6,0 a 8,5 euro, bułka ze śledziem a`la Bismarck (marynowany śledź z cebulą) można było już nabyć za "jedyne" 3,2 euro a spiralnie ciętą białą rzepę stanowiącą dodatek (sprzyja ona usuwaniu nadmiaru gazów z układu pokarmowego) za 4,6 euro.
Dla odważnych lub spragnionych podwyższonej adrenaliny jak co roku przygotowano liczne atrakcje. Osobiście postanowiłem po raz kolejny, dla tradycji, zjechać kolejką górską. Sam wjazd już stopniowo podnosił poziom adrenaliny by skłonić do zastanowienie się nad sensem popełnionego czynu, gdy wagonik zatrzymał się na lekkim spadku. Wówczas to przez ułamki sekund, widząc malutkie punkciki-to ludzie, zastanawiałem się co ja tu właściwie robię.
I nagle poddany prawu grawitacji zaczynam spadać wykonując nieopisane ewolucje. Wszystko to trwało kilkadziesiąt sekund lecz niewiele obrazów pozostało w mej pamięci z tego zjazdu. Roztrzęsiony i ukontentowany udałem się w asyście pozostałych członków Bractwa oczywiście na piwo.
Tego typu i łagodniejszych atrakcji na gości Oktoberfest czeka kilkadziesiąt trzeba tylko wybrać odpowiednią dla siebie.
Zaskoczyła mnie mile, dość liczna niż zazwyczaj, liczba rodaków zarówno pracujących jak i bawiących się w nieprzebranym tłumie gości z całego świata.
Kilka słów odnośnie tegorocznego plakatu zamieszczanego niemal na wszystkich gadżetach.
Autorem jego jest Elisabeth Friedrich a przedstawia on flagę bawarską w kształcie chmurki, będącą jednocześnie elementem nośnym karuzeli. Na niej wirują kobieta i mężczyzna przyodziani w stroje bawarskie oraz kufel, precel i serce piernikowe, czyli te elementy, które jednoznacznie kojarzą się z tym świętem.
W tym roku Bractwo Piwne po raz pierwszy zorganizowało wyjazd w szerszym gronie. Zorganizowanie takiego wyjazdu z odpowiednim wyprzedzeniem daje możliwość uczestniczenia w tym największym święcie piwa za rozsądne pieniądze. Namawiam by każdy wielbiciel piwa choć raz w życiu zobaczył na własne oczy jak można doskonale bawić się przy piwie i jak można na takiej imprezie zarobić miliony euro.